Nie chcąc Was nieustannie zanudzać mazidłami do ust przychodzę z recenzją kolejnego podkładu. Niestety, po zachwytach nad wcześniej recenzowanymi Clinique i Revlonem, nadszedł na czas na podkładowe rozczarowanie. Boli tym bardziej, że ogólnie producenta tego podkładu lubię i cenię, szczególnie za tusze do rzęs ;) Już wiecie o jakiej firmie mowa?
Jakiś czas temu Max Factor z dumą wypuścił na rynek Smooth Effect, reklamowany jako lekki, tani i przyjemny. Czy którakolwiek z obietnic producenta została spełniona? Odpowiedź znajdziecie poniżej :)
Opakowanie:
Klasyczna 30ml tubka, bez udziwnień. Odkręcana zakrętka gwarantuje szczelność - na pewno nie otworzy się np. w torebce, co czasem zdarza się w przypadku zakrętek na klik. Tubka jest przezroczysta, więc widać zużycie produktu. Wydaje mi się, że nie będzie problemu z wydobyciem z niej resztek kosmetyku. Dodatkowym atutem są jej małe rozmiary, więc bez problemu zmieści się w każdej kosmetyczce.
Jedynym minusem jest brak dzióbka, przez co podkład lubi się zbierać w okolicy wylotu tubki.
Zapach:
Bardzo delikatny, pachnie jak większość podkładów.
Konsystencja:
Lekka i kremowa. Przyjemna w aplikacji, nie pozostawia smug (o ile nie nałoży się jej zbyt dużo, o czym poniżej). Podkład jest dosyć wydajny. Nie wysusza, ale też nie pielęgnuje skóry, a według producenta miał ją nawilżać. Niestety kosmetyk po aplikacji nie robi nic - nie kryje i nie ujednolica kolorytu skóry. Bardziej zachowuje się jak kiepski krem tonujący niż jak podkład! Szukałam czegoś leciutkiego na wiosnę i wczesne lato (zanim się opalę) i niestety zawiodłam się.
Kolor:
Gama kolorystyczna jest bardzo naturalna, uwaga jednak na światło w drogeriach! Wybrałam odcień 55 Buff Beige. Miałam szczęście, że trafiłam wtedy na nową dostawę testerów i z czystym sumieniem mogłam sprawdzić odcień na twarzy. Konsultantka próbowała mnie przekonać, że jest dla mnie za ciemny. W naturalnym świetle okazał się jednak być... za jasny! Bardzo zmienia się pod wpływem sztucznego światła.
Sam odcień jest dosyć naturalny, z minimalną ilością żółtych podtonów. Prawdę mówiąc na żywo bliżej mu jednak do neutrala niż do klasycznego żółtka.
Nałożony cieniutką warstwą nie robi nic. Dla porównania Colorstay, Superbalanced i BB creamy kryją już przy nawet najcieńszej warstewce! Nałożyłam na rękę porcję kosmetyku chcą uzyskać jakieś minimalne krycie...
Po roztarciu wydaje się wtapiać w skórę...
Ale nic bardziej mylnego!
Widzicie tą wyraźną granicę między pomalowaną i niepomalowaną skórą? Bynajmniej nie chodzi mi o różnicę w odcieniu ;)
Wyobraźcie sobie jaką maskę na twarzy można uzyskać w tej sposób! Jestem bardzo rozczarowana! Prawie każdym posiadanym przeze mnie podkładem mogę stopniować krycie od lekkiego po średnie bez efektu maski. Max Factor jest widoczny na twarzy od pierwszego momentu, w którym w ogóle zaczyna ujednolicać koloryt (krycia dalej brak).
Trwałość:
Mizerna, znika z twarzy w tempie pociągu Intercity na trasie Katowice-Warszawa (IC 2h 45min, Polski Bus i pociąg osobowy około 5h ;) ). Chociaż może to i lepiej bo albo nie robi nic, albo mamy piękną, widoczną maskę ;)
Podsumowanie:
Istna podkładowa masakra! Po lekkim podkładzie nie spodziewałabym się bycia tak widocznym na twarzy! Inglotowy Young Skin Makeup jest o wiele lepszy i w dodatku pare groszy tańszy (recenzja wkrótce). Nie polecam tego Max Factora, gdyż nie widzę dla niego jakiegokolwiek sensownego zastosowania. Po co mi podkład widmo? Dobrze, że chociaż nie ma złego wpływu na skórę. Wielka szkoda, lubię tą firmę. Ponoć ich inne podkłady (Lasting Perfomance i ten nowy, którego nazwy nie umiem zapamiętać - coś 3 w 1 Flawless?) są godne polecenia, ale chyba po przygodzie z SE nie mam ochoty ich testować. Czy produkt spełnił obietnicę produdenta? Częściowo tak - podkład faktycznie jest lekki i tani. Ja zapłaciłam za niego niecałe 20zł (standardowo kosztuje chyba dwa razy tyle) i żałuję każdej wydanej na ten kosmetyk złotówki.
+ poręczna tubka
+ naturalne odcienie
+ łatwa aplikacja
+ przyjemna konsystencja
+ nie wysusza skóry
+ cena i dostępność
- właściwości kryjące
- trwałość
Mimo, że teoretycznie liczba plusów znacząco przewyższa minusy, wady tego podkładu dyskwalifikują go kompletnie.
Max Factor - jako student oblałeś, w LO miałbyś jeszcze szanse. Dwója i ani plusa więcej!
Miałyście doświadczenia z podkładami MF?
Pozdrawiam,
a ja go chciałam testować ;(
OdpowiedzUsuńMiałam ten podkład i spisywał się całkiem dobrze ;)
OdpowiedzUsuńmoże w takim razie nie wszystko stracone, może po prostu kwestia rodzaju cery?
UsuńA może też wymagań? ;) Wystarczyłoby, żeby tylko ujednolicał kolor skóry i byłabym zadowolona :D
Usuńna mnie ciemnieje :(
OdpowiedzUsuńTaka klapa... A miałam na niego kiedyś ochotę!
OdpowiedzUsuńA miałam go kupować podczas tej promocji na podkłady w Rossmanie..
OdpowiedzUsuńz tej firmy miałam tylko próbki podkładów
OdpowiedzUsuńNo to rzeczywiście kiepski. Dobrze, że go nie kupiłam , a miała ochotę
OdpowiedzUsuńDobrze, że kupiłam go przed Twoją recenzją, bo dla mnie okazał się bardzo dobrym produktem :) Przede wszystkim chwała dla marki za różowe tony w najjaśniejszym odcieniu- stapia się z moją cerą idealnie! Krycie jest przyzwoite i bez problemu można je stopniować. Przypuszczam, że przez źle dobrany odcień wygląda na Tobie nienaturalnie. Ja mam tak z podkładem z Yves Rocher ;)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że to nie kwestia koloru - testowałam ciemniejszy od koleżanki i efekt był taki sam. Najwyraźniej nie jest mi pisany ;) Chyba poleci w świat skoro części z Was pasuje :)
UsuńPrzeczytałam 'nie kryje' i już wiedziałam, że dla mnie się niestety nie nada :(
OdpowiedzUsuń