niedziela, 22 lutego 2015

Podaruj paczuchę - co dostałam?

Witajcie!

Bardzo lubię wszelkie akcje blogersko-prezentowe, więc gdy tylko zobaczyłam Podaruj paczuchę na blogu Dimipedii bez wahania się zgłosiłam. To już trzecia tego typu inicjatywa, w której biorę udział... i po raz trzeci jestem bardzo zadowolona z prezentu.

Nie będę już dłużej trzymać Was w niepewności :)


Paczkę dla mnie przygotowała Kasia. Dymek przygotowała dla nas sporą ankietę dotyczącą naszych kosmetycznych preferencji, chciejstw itd. Kasia w 100% zasugerowała się moimi odpowiedziami i trafiła w 10! Dostałam hydrolat z malwy oraz peeling enzymatyczny Naturalis, tonik z lukrecją Fitomed, dwie glinki AFP Nature oraz słodki dodatek.

Bardzo dziękuję Kasiu! :* Widzę, że włożyłaś sporo serca w prezent dla mnie.

Dymipedia nie połączyła nas w pary. Sama przygotowywałam prezent dla innej blogerki - jeżeli jesteście ciekawe, co dostała ode mnie Justyna zapraszam na jej bloga. Organizacja i przebieg całej akcji jak najbardziej na plus, chętnie wezmę udział po raz kolejny jeśli takowa będzie :)

Lubicie tego typu akcje? Brałyście udział?

Pozdrawiam,

PODPIS

niedziela, 15 lutego 2015

L'Oreal Glam Matte

Witajcie!

Aaaale dawno mnie tu nie było! Niestety nie najlepiej się u mnie dzieje. Ostatnie tygodnie spędziłam głównie w łóżku, gdyż non stop byłam mniej lub bardziej chora. Tym samym walentynki też spędziłam w łóżku, jednak w nieco inny sposób, niż można sobie to wyobrażać - ja w domu z Gripexem, a mój facet w swoim łóżku w towarzystwie jakże seksownych tabletkowych towarzyszek. Tym samym plany walentynkowe upadły, mam nadzieję, że Wy spędziłyście ten dzień przyjemniej :)

Mniej mnie też na Waszych blogach - ze względu na problemy z oczami unikam komputera jak mogę, a przedłużające się projekty w excelu jeszcze pogarszają sprawę. Moje oczy są bardzo zmęczone, próbowałam już różnych rodzajów kropelek nie kropelek, okularów z antyrefleksem i wszystko pomaga na chwilę (albo wcale) - jeśli znacie lepszy sposób niż zaproponowany mi przez okulistę (rok bez komputera, no na bank :/ ) to będę wdzięczna za podanie, ratujcie moją magisterkę bo w tym stanie mam marne szanse napisać ją na czas :(

Koniec smęcenia, czas przejść do meritum, czyli dzisiejszej recenzji. Matowe usta ciągle są na topie, o czym świadczą co raz to nowe wynalazki firm kosmetycznych. Tym razem pokażę Wam produkt, który nie jest zbyt popularny w polskiej blogosferze, czyli L'Oreal Glam Matte Intense Matte Gloss.


Opakowanie:
"Taliowana" buteleczka z wygodną, sporą zakrętką. Na dzień dobry mogę przyczepić się jakości sreberka, które zaczęło schodzić już po pierwszym dniu trzymania produktu w torebce. Poza tym jest całkiem fajne, a zamknięcie jest szczelne (tak, kiedyś jeden błyszczyk odkręcił mi się w torebce, istny sajgon!).


Sam aplikator jest dobrze wyprofilowany i lubię nakładać nim produkt na usta, chociaż precyzja w kącikach jest niewielka. Niestety system ściągania nadmiaru produktu z aplikatora nie działa najlepiej, co możecie zauważyć po ilości produktu na jego trzonku i rancie butelki (na zdjęciu nie widać, ale wierzcie mi na słowo). Na samym aplikatorze znajduje się odpowiednia ilość kosmetyku, ale pozostałości na plastiku powodują marnowanie kosmetyku (wycieram to zawsze, podobnie jak szyjkę butelki).

Zapach:
Typowy dla L'Orealowskich błyszczyków Glam Shine - słodki, ale nienachalny i niewyczuwalny po aplikacji. Mi nie przeszkadza.

Konsystencja:
Lekki krem niczym nie wyróżniający się na tle podobnych produktów konkurencji. Zasycha nieco wolniej niż np. produkty Bourjois i MUA, a efekt końcowy jest daleki od płaskiego, jednowymiarowego matu - to coś pomiędzy matem, a satyną, z czasem robi się coraz bardziej matowa (satynowy połysk się ściera). Nie wysusza ust.

Kolor:
Skusiłam się na 510 Cherry Crop i mimo, że wielką fanką różu nie jestem odcień mi się podoba (choć w opakowaniu wygląda na bardziej czerwony).


O wiele bliżej mu do maliny niż wiśni, jest też dosyć neonowy i rzuca się w oczy, więc nie każda z Was będzie się w nim dobrze czuła.

Trwałość:
Tutaj mam problem. Niby utrzymuje się na ustach podobnie długo jak np. Bourjois i zjada dosyć równomiernie to zostawia nieestetyczne ślady np. na szklankach, czego nie lubię. Prawdopodobnie jest to wynik tego nie do końca matowego wykończenia, które dość dobrze widać na swatchu.

Wydajność:
Średnia, gdyż przez kiepski mechanizm usuwania nadmiaru produktu trochę kosmetyku się marnuje.

Podsumowanie:
Nie jest to zły produkt, ale jeśli szukacie czegoś naprawdę matowego to będziecie zawiedzione. Jeśli lubicie takie lekko satynowe wykończenia to jest produkt dla Was.

+ wygodne opakowanie
- łatwo ścierające się napisy
- kiepski mechanizm ściągania nadmiaru produktu z aplikatora
+ przyjemny aplikator
+ miły zapach
+ udana, niewysuszająca ust konsystencja
+ ładny efekt na ustach
+ fajny, letni kolor
- zostawianie śladów na szklankach

Nie jest to produkt idealny, ale nie jest też zły. Czwórka... z minusem.





Na koniec bonusik - Glam Matte po jakiś 2-3h od aplikacji ;)


Pozdrawiam :)

PODPIS