poniedziałek, 30 września 2013

Wrześniowi ulubieńcy

Witajcie!

Sama nie wiem, kiedy ten wrzesień przeleciał! Mignął o wiele szybciej od lipca i sierpnia zwiastując początek roku akademickiego. Zakończyłam go jednak w fantastyczny sposób bawiąc się świetnie na weselu mojej koleżanki :) W tym momencie muszę podziękować Ali, która uratowała mój image pożyczając mi lokówkę :D

Dzisiaj ostatni dzień mojego urodzinowego miesiąca, więc pora na ulubieńców!


W tym miesiącu polubiłam sporo nowości :)
Należą do nich rewelacyjny rozświetlacz Mary-lou Manizer marki The Balm, który pokochałam od pierwszego użycia!
Kolejnym hitem okazał się puder Inglot z serii 3S. Matuje na wiele godzin nie pozostawiając na twarzy widocznej warstwy.
Hitem tegorocznych wakacji okazały się wodoodporne kredki Jumbo liner 12hr wear Sephora, o których pisałam Wam tutaj.
Kolejnym urlopowym odkryciem jest olejek Nuxe Huile Prodigieuse Or, zrecenzowany w tym poście :)
Jestem zadowolona z Lekkiego kremu brzozowego Sylveco, który otrzymałam na jednym z blogerskich spotkań. Używam go od miesiąca i jestem jak najbardziej na tak!

Jedynym znanym od dawna ulubieńcem września jest podkład Revlon Colorstay do skóry suchej, ma odcień idealnie pasujący do mojej opalonej buzi :)


PODPIS

czwartek, 26 września 2013

Urodzinowa niespodzianka od Sephory

Witajcie!

Przez ostatnie ładne kilka lat zostawiłam w Sephorze sporo kasy. Zawsze irytował mnie fakt, że musiałam się prosić o głupią próbkę (w końcu nie zawsze idę tam mocno odpicowana), co wzmacniało we mnie poczucie bycia traktowaną jak klient trochę gorszej kategorii. Jakieś było moje zdziwienie, gdy kilka dni temu odebrałam od nich maila z zaproszeniem do odbioru prezentu urodzinowego - mini paletki. Pomyślałam, że gdzieś musi być haczyk. Nie było. Wystarczyło jedynie odwiedzić Sephorę, nie trzeba było dokonywać zakupu. Dzisiaj wybrałam się do nowej perfumerii w Galerii Katowickiej i odebrałam mój prezent.


W zabezpieczonym foliowymi naklejkami kartoniku znajduje się ładna kwadratowa paletka "z rączkami" :) Wygląda na dosyć solidnie wykonaną.



W jej wnętrzu znajdują się 4 cienie do powiek, 2 błyszczyki i róż. Szkoda, że zabrakło miejsca na jakiś mikro pędzelek, mamy za to spore lusterko.


Jeśli któryś z kolorów przypadnie nam do gustu na odwrocie opakowanie znajdziemy jego nazwę :)


Mała rzecz, a cieszy :) Za ten upominek Sephora dostaje u mnie wielkiego plusa, chociaż raz poczułam się jak szanowany klient :D

Pozdrawiam,

 PODPIS

środa, 25 września 2013

Letnie iskierki

Witajcie!

Dzisiaj zaprezentuję Wam kolejny hit tegorocznych wakacji, którego chyba nie muszę długo przedstawiać.


Mowa o drobinkowej wersji kultowego olejku Nuxe Huile Prodigieuse OR. Czym mnie urzekł? Dowiecie się za chwilę :)

Opakowanie:
Ciężka butelka z grubego szkła zaopatrzona w atomizer. Zakrętka jest bardzo szczelna, na pewno sama nie zsunie się z atomizera. Sama pompka wypluwa z siebie porcję produktu wystarczającą na posmarowanie całej ręki. Z jednej strony trochę przeszkadza mi, że z pompki wydobywa się spora kropla produktu, z drugiej jednak to lepsze rozwiązanie niż psikacz pryskający błyszczącymi drobinkami dookoła.


Samo opakowanie wygląda solidnie i elegancko. Napisy (na razie?) wyglądają w porządku, nie ścierają się.

Zapach:
Niezwykle specyficzny. Zdaję sobie sprawę, że części z Was może się nie spodobać. Jedna z blogerek porównała go do zapachu... kredek świecowych i przyznaję, po kilku dniach wyczułam takową nutkę w tym olejku. Mimo wszystko nie jestem w stanie jednoznacznie określić tego zapachu.

Konsystencja:
Mamy do czynienia z suchym olejkiem, więc konsystencja jest lekka i lejąca.


Jak widzicie sam olejek jest lekko żółty, a ciężkie drobinki opadają na dno. Przed użyciem trzeba nim porządnie wstrząsnąć. Produkt rozprowadza się łatwo i równomiernie.

Efekt:
Patrząc na ilość drobinek w buteleczce spodziewacie się efektu a'la bombka choinkowa? Nic bardziej mylnego! Olejek pokrywa skórę subtelną błyszczącą mgiełką bardzo daleką od tandetnego, brokatowego efektu. Sporo drobinek zostaje na wewnętrznej stronie dłoni, ale sama wcieram je wtedy w końcówki włosów :) Produkt pięknie rozświetla skórę i podkreśla opaleniznę. Równie ładnie wygląda na końcówkach włosów. Nie próbowałam aplikować go na twarz.


Same zobaczcie, jak subtelnie wygląda na skórze. W dodatku efekt ten jest bardzo długotrwały!

Pielęgnacja:
Prawdę mówiąc nie był to główny powód, dla którego kupiłam ten produkt. Muszę jednak przyznać, że olejki sprawdzają się całkiem nieźle. Mam bardzo suchą skórę, która w połączeniu ze słoną, morską wodą staje się jeszcze bardziej przesuszona i zaczyna się łuszczyć. Po aplikacji tego olejku nic takiego nie miało miejsca, skóra była miękka i nawilżona.

Wydajność:
Po przeczytaniu licznych recenzji spodziewałam się cudu, a po tygodniu używania widziałam już ubytek. Jest on jednak akceptowalny i gwarantuje, że kiedyś zużyję ten olejek :)

Podsumowanie:
Świetny produkt na lato i większe wyjścia. Może kiedyś skorzystam z sugestii na opakowaniu i dodam odrobinkę do podkładu. Jedynymi minusami mogą być cena i dostępność, polecam przejrzeć ofertę aptek internetowych.

+ eleganckie opakowanie
+ dobra pompka
+ ładny efekt na skórze
+ trwałość
+ wydajność
+ walory pielęgnacyjne

Bardzo się cieszę, że w końcu skusiłam się na ten produkt. Polecam go wszystkim dziewczynom lubiącym (subtelnie) błyszczeć! Mój pierwszy produkt NUXE otrzymuje ode mnie zasłuzoną 5 :)






W kolejce czeka jeszcze krem do rąk, który dostałam wraz z olejkiem :)

Pozdrawiam,
PODPIS

poniedziałek, 23 września 2013

Kwartet w rozmiarze jumbo

Witajcie!

Komputer w serwisie i tyłek po raz kolejny ratuje mi netbook. Trzymajcie kciuki, żeby naprawili go jak najszybciej!

Ale dość marudzenia, wszak dzisiejsza recenzja jest jak najbardziej pozytywna.
Mowa o kredkach do oczu, które zabrałam na ekstremalne testy w Budvie. Zapraszam do dalszej części postu pełnego zachwytów :)


Dzisiejszymi bohaterkami są kredki Jumbo liner 12HR wear marki Sephora. Już sama ich ilość powinna Wam co nieco powiedzieć o mojej sympatii do tego produktu ;)


Opakowanie:
Klasyczna kredka, która bardzo łatwo się temperuję. Dół opakowania jest w odcieniu kredki, więc łatwo znaleźć poszukiwany odcień. Jedyne, czego mogę się trochę doczepić, to skuwka - mogłaby ciut mocniej siedzieć.

Zapach:
Delikatny i przyjemny, a jednocześnie... bliżej niezidentyfikowany :D

Konsystencja:
Idealna! Kredka jest na tyle miękka, że łatwo sunie po powiece malując perfekcyjną cienką lub grubą kreskę. Z drugiej strony jest na tyle twarda, że nie łamie się ani podczas temperowania, ani malowania kresek. Co ważne, kolor jest intensywny już od pierwszego, delikatnego pociągnięcia. Druga warstwa dokłada wyrazistego, trochę metalicznego efektu.

Kolor:
Jedna z Sephorowych promocji skusiła mnie na dwa odcienie ciemny brąz 07 brown i wibrujaco zieloną 10 green. Na spotkaniu dosłownie kilka dni przed wyjazdem dostałam od Oli jeszcze srebrną 02 silver i złotobrązową 06 copper.


Muszę przyznać, że ze wszystkich kolorów jestem równie zadowolona! Są intensywne i trochę metaliczne.
Poniżej swatche w różnym świetle.


Za intensywność kolorów na skórze kreski mają u mnie gigantyczny plus.

Trwałość:
Czas na weryfikację obietnic producenta, czyli wyniki mojego plażowego testu ekstremalnego.
Obietnica pierwsza: kredka jest wodoodporna.
Fakt: jest! Ani deszcz, ani łzy, ani woda morska nie zrobiły na nich najmniejszego wrażenia. Poniżej stan makijażu po kąpieli:


Przyznajcie same - jest nieźle :)

Obietnica druga: 12 godzinna trwałość.
Fakt: Nawet więcej, niż 12 godzinna! Kredka dzielnie trzyma skóry przez całą dzień (i noc). Pocieranie powiek? Co to dla nich! Kilkanaście godzin przed komputerem? Drobiazg! Całonocne tańce? To też pikuś! innymi słowy: tak trwałej kredki nie miałam nigdy.
Na koniec niespodzianka - dwufazówka Bielendy zmywa kreski w mgnieniu oka :)

Podsumowanie:
Rewelacja! Nigdy nie przepadałam za kolorówką marki Sephora, ale te kredki mnie zachwyciły.
Polecam je Wam wszystkim, a sama na pewno kupię inne kolory :)

+ intensywny kolor na powiece
+ powalająca trwałość
+ piękny efekt
+ możliwość narysowania i cienkiej, i grubej kreski
+ łatwe temperowanie
+ idealna konsystencja
- trochę za luźna skuwka

Mimo jednego minusa kredki i tak otrzymują ode mnie najwyższą ocenę.






Nie należą do tanich - bez promocji kosztują około 47zł/sztuka, ale od czego są promocje :)

Pozdrawiam,

 PODPIS

niedziela, 22 września 2013

Pech?

Witajcie!

Jeśli (elektro)nieszczęścia chodzą parami, to do mnie przyszło ich całe stado :(

Pamiętacie czerwcową awarię komputera, przez którą o mały włos nie spóźniłam się z oddaniem licencjatu? W piątek nowy komputer (kupiony pod koniec czerwca) również odmówił współpracy kasując tym samym kilka godzin mojej pracy i sporo zdjęć do pourlopowych recenzji. Dobrze, że nie zdążyłam usunąć z kart pamięci fotek z Budvy! Prawdę mówiąc brak mi słów, że sprzęt po 2 miesiącach musi wrócić do serwisu. Dobrze, że jest gwarancja... ale ja potrzebuję tego komputera!

Skąd stado nieszczęść? Ano tablet też musi odwiedzić serwis. Odtwarzacz mp3 ma niemalże wyświetlacz widmo. Nawet buty, które miałam ubrać na sobotnie wesele również wylądują w sklepie w ramach reklamacji. Mam szczęście, czyż nie?

Pozdrawiam, a ja wracam do mojej roboty (robiąc ją 5 razy wolniej na netbooku),

Miłej niedzieli :)
PODPIS

piątek, 20 września 2013

Haul z wojaży

Witajcie!

Dzisiaj obiecany haul :) Niestety zdjęcia pozostawiają wiele do życzenia ze względu na światło i ograniczone miejsce (Nena, rozpakuj się w końcu na dobre!)

Na początek kilka produktów, które moi rodzice kupili mi na bezcłówce :D


Dostałam 2 perfumy: Guerlain La pepite Robe noire oraz Prada Candy, którą odgapiłam od Justyny :P
Ojciec w końcu dorwał moje wymarzone  beżowe Meteorites Guerlain, na które polowałam od dawna, ale zawsze tego koloru nie było w magazynie.
Dostałam też mój ulubiony tusz Diorshow Iconic, zimowy podkład Clinique Superbalanced i jedno mazidło do ust (a jakże!) Clinique Chubby Stick :)

Kolejne zdjęcie jest niezbitym dowodem, że moja kosmetyczna mania urosła do rangi choroby :P Ostatnio pokazywałam Wam zdjęcia z Budvy i wycieczki do Dubrovnika. W Chorwacji czekam na zbiórkę... a na przeciwko... DM! Miałam całe 3min do autobusu, ale co to dla mnie! Przebiegłam, chwyciłam kilka rzeczy Balea, zapłaciłam i złapałam autokar :D


Miałam w planach szampon i odżywkę do włosów, ale szafa z tymi produktami nie rzuciła mi się w oczy (miałam 3min!). Kupiłam 2 żele pod prysznic - aloes i limetka oraz kokos i brzoskwinia, borówkowe masło do ciała i mydło do rąk oraz
balsam do rąk z masłem shea i olejkiem arganowym :)

W drogeriach w Budvie widziałam stacjonarnie kosmetyki Babuszki Agafii, ale niestety nie miałam więcej miejsca w walizce na kosmetyczne zakupy :(

Pozdrawiam i wracam do roboty, czas po urlopie jest megaintensywny!

PODPIS

wtorek, 17 września 2013

Urlop, urlop... i po urlopie :(

Witajcie!

Miło mi, że nie zapomniałyście o mnie podczas wakacyjnego wyjazdu :)
Dziękuję za wszystkie życzenia urodzinowe! Dzisiaj pokażę Wam kilka zdjęć z wakacji zrobionych właśnie moim prezentem ;)

Widok na Stare Miasto i charakterystyczny pomnik tańczącej dziewczyny :)


 Dwie dziewczyny ;)


Fale rozbijające się na skałach


Widok na Stare Miasto pd strony portu


Stare Miasto z widokiem na jedne z najładniejszych plaż w Budvie - Mogren I i II


Śpiący psiak :)


Wyspa Świętego Mikołaja na przeciwko Budvy


Piękne klify na wyspie


Święty Stefan - wyspa milionerów


Plaża obok wyspy Świętego Stefana - leżaki za jedyne 50 euro ;)


Rejs po Zatoce Kotorskiej



Zachód słońca nad Kotorem


Wybrałam się też na wycieczkę do Dubrovnika


Przepiękne miasto, na pewno tam  wrócę!


Wyjazd był bardzo udany, chociaż o wieeeeeeeeeeeele za krótki. Chętnie odwiedzę Czarnogórę i samą Budvę ponownie, bo pozostał mi spory niedosyt - jest tam naprawdę wiele do zobaczenia :)

PS: Hexx zdjęcia robione właśnie Nikonem D5100 z obiektywem 18 - 105mm :)

Czas wracać do pourlopowej rzeczywistości :(
Pozdrawiam,

PODPIS

sobota, 14 września 2013

A VON mi z tym!

Witajcie!

Nie lubię Avonu. Wiele razy nacięłam się na ich kosmetykach i od wielu
lat nic nie zamawiam. Na preparat do demakijażu Extra Lasting skusiła mnie Ala. Wzięłam go tylko z powodu fajnej, praktycznej na wyjazdy buteleczki. Czy jest w nim coś więcej wartościowego? Nie.


Opakowanie:
Fajna, mała buteleczka. Plusem jest szeroki otwór i zakręcany korek - idealna na wyjazdy do podręcznej kosmetyczki!

Zapach:
Silikonowo-alkoholowy, niezbyt przyjemny.

Konsystencja:
Lejąca przeroczysto-biała dwufazówka.

Działanie:
Pokusiłam się raz o zmycie nim oczu i nigdy więcej! Nigdy nic tak paskudnie mnie nie piekło, słowo daję! Co za koszmarny produkt, w dodatku pozostawia na skórze klejącą warstwę :( Jedyne do czego się sprawdza to wstępne mycie pędzli do eyelinera, przynajmniej płyn nie ma kontaktu z moimi oczami ;)

Wydajność:
Całkiem niezła, biorąc pod uwagę mycie pędzli ;)

Podsumowanie:
Do demakijażu - NIE!
Mam go, więc dopóki się nie skończy służy mi do mycia pędzli. Nie jest to jednak produkt dobry, szczypanie w oczy go dyskwalifikuje na całej linii!

+ wygodna butelka
+ wydajność
- piecze w oczy
- zapach
- pozostająca na skórze klejąca warstwa 

Nie, nie  jeszcze raz nie!





A wakacje powoli się kończą... :(

Pozdrawiam,

PODPIS

czwartek, 12 września 2013

Urodziny

Witajcie!

Do blogowych urodzin pozostał ponad miesiąc, ale dzisiaj świętuję ja - jego autorka :)

Po raz kolejny mam przyjemność obchodzić urodziny na wakacjach, co bardzo mnie cieszy.

źródło: http://www.nibyblog.pl/
Najwyższy czas pokazać Wam prezent, który dostałam już w zeszłym miesiącu i obecnie jest odpowiedzialny za udane zdjęcia z wakacji :D

źródło: http://www.ceneo.pl/
Poznajcie lustrzankę Nikon D5100, która zastąpiła mój sześcioletni kompakt Panasonic Lumix LZ7.

Trzymajcie się, a ja świętuję :)

Pozdrawiam,

PODPIS

wtorek, 10 września 2013

Znikająca kredka

Witajcie!

Wspominałam już, że lubię niebieskie kreski na oczach?
Zawsze trafiam na bubla w tej materii (pamiętacie liner Essence?)

Bardzo ucieszyłam się, kiedy na jednym ze spotkań trafiła do mnie niebieska kredka Waterproof Eyeliner Flomar nr 112. Niestety zachwyt zniknął w mgnieniu oka. Dlaczego? Za moment się dowiecie :)


Opakowanie:
Zwykła drewniana kredka do temperowania. Skuwka dobrze siedzi, nie zsuwa się nieproszona.

Zapach:
Brak

Konsystencja:
Twarda, przez co kreska nie jest zbyt wyraźna.

Kolor:
W opakowaniu mamy cudowny chaber.


Na skórze to jedna wielka lipa. Po pomalowaniu wygląda tak:


Jednak znika z niej z prędkością światła i po chabrowych kreskach pozostaje nam jedynie... wspomnienie. Doprawdy kredka sublimuje ze skóry, gdyż nigdzie nie widzę po niej śladów. Dziwne.

Trwałość:
Jak wspominałam - beznadziejna.

Wydajność:
Spora, ale w przypadku tego produktu to raczej nie zaleta.

Podsumowanie:
Waterproof? Wolne żarty. Kredka jest koszmarna i po dwóch bublach tej marki (marker do brwi) nie mam ochoty na inne produkty.

+ ładny kolor (w opakowaniu)
- beznadziejna trwałość
- kiepska pigmentacja na skórze

Podsumowując - nie polecam.





Może któraś z Was poleci mi dobrą niebieską kredkę lub liner?

Pozdrawiam,

PODPIS