piątek, 31 maja 2013

Zielony przyjaciel włosów

Witajcie!

Dawno nie recenzowałam produktów do włosów. Dzisiaj podczas mycia czupryny mój wzrok zatrzymał się na aloesowym balsamie do włosów Forte Sweden z serii Mrs. Potter's, któremu bliżej już do denka niż pełnej butelki. Myślę, że po zużyciu ponad 300ml tego specyfiku mogę go z czystym sumieniem ocenić :)


Opakowanie:
Spora butelka mieści w sobie 500ml balsamu. Jest dosyć miękka, więc produkt wydobywa się bardzo łatwo. Plusem jest również płaska zakrętka, dzięki której bez problemu postawię balsam "na głowie", gdy będzie już widać jego dno.
Sama zakrętka jest szczelna, ale bez problemu można otworzyć ją nawet mokrymi rękami - to plus, bo trafiłam już na produkty do włosów czy pod prysznic, które podczas otwierania potrafiły połamać mi paznokcie ;) W przypadku tego produktu nic takiego się nie dzieje. Jeśli przypadkiem butelka spadnie z rantu kabiny/wanny na jej dno również tragedia się nie stanie - produkt się nie wylewa, a zatyczka nie pęka.
Producent wybrał też optymalną średnicę otworu - kosmetyk nie wylewa się litrami, ani nie trzeba ściskać butelki przez pół godziny w celu wydobycia odpowiedniej porcji produktu.


Zapach:
Balsam pachnie bardzo ładnie i świeżo, posiada w sobie lekką nutkę aloesu. Szkoda, że aromat nie utrzymuje się na włosach po myciu :(

Konsystencja:
Dosyć rzadka i lejąca, co sprzyja łatwemu wydobyciu balsamu z opakowania. Łatwo przepuścić ją między palcami, ale nie spływa z włosów. Produkt aplikuje się niezwykle łatwo, niewielka porcja kosmetyku wystarczy na całe włosy. Nadaje się również do mycia włosów odżywką :)

Działanie:
Produkt wygładza włosy, nawilża je i odżywia. Po zastosowaniu są miękkie i mają ładny, naturalny połysk. Produkt ich nie obciąża, wręcz przeciwnie - włosy wyglądają niezwykle świeżo (balsam stosowany w duecie z szamponem Green Pharmacy) i maja naturalną, zdrową objętość. Dodatkowo łatwo się rozczesują, mają ładny skręt i są odporne na urazy mechaniczne.

Wydajność:
Jestem pod wrażeniem! Co prawda butla jest ogromna, ale odżywki używam już od dobrych 3 miesięcy średnio 3 razy w tygodniu na długie włosy i zostało jej jeszcze co najmniej 150ml.

Skład:
Aqua - woda
Cetearyl  Alcohol - emolient tłusty, tworzy warstwę okluzyjną zapobiegającą nadmiernej utracie wilgoci, zmiękcza i wygładza włosy,
Cetrimonium Chloride - ułatwia rozczesywanie włosów, zapobiega ich plątaniu i elektryzowaniu, wygładza, nadaje połysk i ułatwia spłukiwanie produktu,
Isopropyl Myristate - emolient suchy, tworzy warstwę okluzyjną zapobiegającą nadmiernej utracie wilgoci, zmiękcza i wygładza włosy, ułatwia aplikację produktu,
Dimethicone Copolyol - ułatwia rozczesywanie, zapobiega elektryzowaniu się włosów, ma działanie natłuszczające, nawilżające i wygładzające,
Aloe Barbadenis Leaf Extract - ekstrakt z liści aloesu
Parfum - zapach
Isopropyl Alcohol - rozpuszczalnik, ma działanie odtłuszczające i oczyszczające
Magnesium Nitrate - konserwant
Magnesium Chloride - substancja uzupełniająca
Methylchloroisothiazolinone - konserwant
Methylisothiazolinone - konserwant
Citric Acid - kompleksuje jony metali i przedłuża trwałość kosmetyku
Butylphenyl Methylpropional - składnik kompozycji zapachowej
CI 19140 - barwnik

Jak widać sporo w nim konserwantów, ale nikt nie obiecywał naturalnego składu bez chemii :)

Podsumowanie:
Kupiłam ten balsam pod wpływem boomu na wizażu, wrzuciłam do szafki i zapomniałam. Na szczęście w porę go odnalazłam (chociaż data ważności wynosi jeszcze ponad rok...) i muszę przyznać, że jestem z niego bardzo zadowolona. Producent obiecuje włosy nawilżone, miłe w dotyku, zdrowo wyglądające i bez rozdwojonych końcówek. Ponadto produkt ma zapobiegać ich elektryzowaniu, ułatwiać rozczesywanie i układanie fryzury - przyznaję, że balsam spełnia wszystkie obietnice. Dodatkowo kosztuje grosze! Lubię zmieniać produkty, więc w kolejce czeka już rosyjski balsam na łopianowym propolisie, ale do aloesowego Potter's na pewno jeszcze wrócę :)

+ wygodna butelka
+ przyjemny zapach
+ łatwa aplikacja
+ wydajność
+ działanie
+ można stosować do mycia odżywką
+ cena

Ideał to nie jest, ale na 4+ w pełni zasługuje! :)






Ostatnio wystawiam same dobre oceny :D

Pozdrawiam,

post signature

czwartek, 30 maja 2013

RIMMELowe trio

Witajcie!

Pomadek Lasting Finish chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Większość z Was posiada co najmniej jedną szminkę marki Rimmel, a ta seria (wliczając pomadki sygnowane przez Kate Moss) jest zdecydowanie najpopularniejsza. Nic dziwnego, że moja kolekcja Rimmelek systematycznie się rozrasta. Recenzowałam je tutaj, więc dzisiaj pokażę Wam swatche trzech nowych kolorów, które kupiłam ostatnio w Rossmannie.


Tym razem skusiłam się na odcień 077 Asia, który od jakiegoś czasu chodził mi po głowie. 058 Drop of Sherry i 214 Firecracker to spontaniczne zakupy :)


Wszystkie trzy pomadki prezentują się tak:


A teraz po kolei :)
058 Drop of Sherry to ładna, delikatna wiśnia z lekkim shimmerem, który na szczęście nie przypomina brokatu. Odcień ciepły i moim zdaniem idealnie wypełni lukę pomiędzy dziennymi różami, a wieczorową nasyconą wiśnią.


W opakowaniu sprawia wrażenie drobinkowej, ale na ustach pojawia się tylko subtelne rozświetlenie:


077 Asia to odcień, o którym myślałam od jakiegoś czasu. Jest to ciemniejszy nude w chłodnej tonacji, kremowy i bezdrobinkowy. Taki zimny beżyk z domieszką różu.


Przypomina mi trochę odcień mojej Viva Glam II, są w podobnej tonacji.



Na koniec zostawiam 214 Firecracker, który jest modnym ostatnio koralowym odcieniem. Podobnie jak Asia nie ma drobinek, jest jednak dosyć krzykliwym odcieniem.


Na razie średnio jestem do niego przekonana, ale pewnie przypadnie mi do gustu latem :)


Tym samym moja kolekcja pomadek Rimmel liczy już 9 sztuk (kiedy ja to zużyję?!)

Miłego długiego weekendu,

post signature

środa, 29 maja 2013

Cichy zabójca portfela

Witajcie!

Pewnie wszystkie wiecie, że dzisiaj kończy się promocja w Rossmannie. Miałam chwilę po zajęciach i niestety pogalopowałam za tłumem do tego przybytku kosmetycznej rozkoszy.
Dobrze kombinujecie! Nie wyszłam z pustymi rękoma. W dodatku najbardziej cieszy mnie zakup... niekosmetyczny :)


Oczywiście aparat ma równie dobry humor jak mój portfel, więc zdjęcie jest koszmarne. Chyba muszę poszukać loterii z lustrzanką w roli nagrody głównej ;)

Wracając do zakupów - w Rossmannie kupiłam 3 maseczki Ziaja, które kosztowały dosłownie grosze. Skusiłam się też na błyszczyk L'Oreal Caresse w odcieniu czerwieni - wiem, zaskoczyłam Was kolorem :D Po pierwszym użyciu 300 Juliet, bo tak się nazywa moja czerwień, jestem nim zachwycona i bardzo się cieszę, że szminkę w podobnym odcieniu puściłam w świat :)

Ostatnim zakupem jest niedzielny nabytek z Hebe - pisak do brwi Misslyn w odcieniu 2 Brunette. Wygląda o wiele subtelniej niż Flomarowski koszmarek. Szkoda, że dzisiaj nie zdążyłam już kupić tintów Bell :(

Na koniec zakup z kategorii mała rzecz, a cieszy. Mam wąską twarz, co sprawia mi spore kłopoty przy zakupie okularów przeciwsłonecznych. W ciągu całego życia udało mi się kupić 2 sztuki, które naprawdę dobrze leżały - dzisiejsze są trzecie. Od dawna poluję na jakieś okulary z górnej półki, ale (prawie) nic na mnie dobrze nie leży - czy to RayBan, Gucci, Dior, czy Orsay albo asortyment licznych sklepów z okularami noname :/ Dlatego tak cieszą mnie te czarno-zielone Rossmannowskie okularki! :)


Miałam też po raz kolejny okazję wypróbować kosmetyki Benefit w Sephorze. Przesympatyczny Pan Damian nałożył mi podkład, puder i nowy korektor, jednak po kilku godzinach twarz nie wygląda najlepiej (a po Healthy Mix wygląda!). Dostałam też próbkę podkładu jednak obawiam się, że pozostanie mi jedynie przyjaźnić się z różami Benefit :(

Cieszę się, że przed nami długi weekend - w końcu się wyśpię! :) A teraz przyznajcie się - która też dzisiaj wylądowała w Rossmannie? :D

Pozdrawiam,

post signature

wtorek, 28 maja 2013

Czeko-wiśniowe usta

Witajcie!

Ostatnia recenzja dotyczyła pomadki. Kolej na produkt, dzięki któremu każda pomadka będzie na ustach wyglądać wspaniale! Mowa oczywiście o balsamie do ust :) Poznajcie Palmer's Dark Chocolate & Cherry Lip Butter.


Opakowanie:
Ładna i estetyczna tubka mieszcząca w sobie 10g produktu. Wygodna w użytkowaniu - odpowiednio miękka i łatwa w obsłudze.


Dziubek jest dobrze wyprofilowany, a otwór ma właściwą szerokość ułatwiającą dozowanie niewielkiej ilości kosmetyku.

Zapach:
Wspaniały! Producent obiecuje aromat ciemnej czekolady w duecie z wiśnią i absolutnie nie mam się do czego przyczepić - masełko pachnie tak, jak się spodziewałam.

Konsystencja:
Palmer's nazwał produkt masełkiem. Jest on o wiele lżejszy od swoich odpowiedników marki Nivea, Palmer's nazwałabym raczej lekką, bezbarwną  wazelinką, co zresztą ma swoje odzwierciedlenie w składzie (Petrolatum, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Tocopheryl Acetate, Flavor). Produkt jest bardzo wydajny i wystarczy dosłownie odrobinka do pokrycia całych ust. Po aplikacji delikatnie je nabłyszcza i natłuszcza.

Efekt:
Usta są miękkie i gładkie nawet po całkowitym zjedzeniu produktu. Podoba mi się, że jest niewyczuwalny na ustach i sprawdza się również jako baza pod pomadkę. Daje natychmiastowy efekt, więc nadaje się nawet dla bardzo zniszczonych ust. Po pierwszej aplikacji doraźnie poprawi ich kondycję, natomiast stosowany (w miarę) regularnie gwarantuje piękne i zadbane usta na długi czas.

Podsumowanie:
Bardzo fajny produkt dla amatorek pięknie pachnących mazideł do ust. Jeśli tak jak ja przepadacie za połączeniem czekolady i wiśni (lub czekolady i mięty, bo taka wersja też jest dostępna) - "masełko" Palmer's Was zachwyci :)  W aptekach DOZ obydwie wersje kosztują około 12zł, co jest uczciwą cenę, szczególnie w stosunku do wydajności.

+ wygodna tubka
+ piękny zapach
+ wydajność
+ poprawa wyglądu ust
+ sprawdza się jako baza pod pomadkę

Chociaż nie znalazłam minusów znam ciut lepsze produkty do ust. Palmer's może się poszczycić bezkonkurencyjnym zapachem. Uczciwie oceniam ten produkt na 4+.






Czujecie się skuszone? A może zupełnie nie kręcą Was takie aromaty?

Pozdrawiam! :)

post signature

poniedziałek, 27 maja 2013

NieNieNieTrwała

Witajcie!

Wczoraj pytałam Was, która recenzja i swatche interesują Was najbardziej. Już wiecie, która z moich propozycji wygrała? ;)

Alicja otrzymała od sklepu Kosmetykomania do przetestowania 3 produkty MeMeMe, wśród których znalazła się nudziakowa pomadka Long Wear Satin Lip Cream. Niestety (a może z mojej perspektywy stety?) Ali kompletnie nie przypadł do gustu jej kolor (Cherub Blush), więc szminka trafiła do mnie.

  
Przyznaję, że byłam szalenie podekscytowana! Kosmetyki MeMeMe kusiły mnie odkąd zobaczyłam je po raz pierwszy kilka lat temu w UK. Dlatego też przyjęłam propozycję Ali i starałam się posiadaczką tego nudziaka, który na pierwszy rzut oka przypominał mi NYXową Honey. Czy na drugi również? Zapraszam do recenzji.

Opakowanie:
Opakowania kosmetyków tej marki są prześliczne. Nie inaczej jest w przypadku tej pomadki.


Na początku widzimy estetyczny, czarny kartonik pokryty subtelnym wzorem. Ten sam wzór znajduje się na opakowaniu pomadki.


Wygląda pięknie, czyż nie? Połączenie matowej czerni z błyszczącą prezentuje się bardzo elegancko. Dodatkowo opakowanie wydaje się być solidne, a charakterystyczny "klik" gwarantuje szczelność i brak niespodzianek w postaci otwarcia się pomadki w torebce.

Po otwarciu opakowania naszym oczom prezentuje się nudziak w pełnej okazałości.


Zapach:
W tym miejscu muszę przyznać pomadce pierwszy minus. Zapach jest nieprzyjemny, przypomina mi chemiczną wanilię w duecie z jeszcze bardziej chemicznym smrodkiem. Fanki przyjemnych zapachów będą zawiedzione.

Konsystencja:
Producent reklamuje pomadkę jako kremową i przyznaję, że taka właśnie jest. Kremowa, treściwa i mocno napigmentowana, a jednocześnie lekka i niewyczuwalna na ustach. Kolejną obietnicą jest nawilżanie ust. Szminkę testowałam intensywnie od czwartku i przyznaję, że ust nie wysuszyła. Jeżeli nawilża to delikatnie, ale sam fakt niewysuszania mnie satysfakcjonuje.
Ogromnym minusem jest podkreślanie suchych skórek. Wydaje Ci się, że masz usta ich pozbawione? Pomaluj się MeMeMe i  zobaczysz, że byłaś w wielkim błędzie.
Dodatkowo kolor rozprowadza się niezbyt równomiernie i tym samym nasycenie odcienia w różnych miejscach ust jest nieidentyczne.


Widzicie, o czym mówię?

Kolor:
W opakowaniu odcień wyglądał na ładny, miodowy nude. Padło pytanie, czy nie przypomina korektora. Moim zdaniem nie przypomina, bo tak pomarańczowy korektor chyba nie cieszyłby się popularną i szybko zostałby wycofany z oferty.



Na początku wspominałam o podobieństwie do Honey, jaką ma w swojej ofercie NYX.
Po pierwszej aplikacji na ustach zmieniłam zdanie. Cherub Blush jest o wiele bardziej pomarańczowa, niż Honey. Ta druga jest bardziej miodowa i przypomina czysty, ciepły beż bez jakichkolwiek domieszek.


Mam nadzieję, że różnica w odcieniach jest widoczna.

W związku z tym efekt na ustach trochę mnie zaskoczył, gdyż w opakowaniu ten pomarańcz nie rzuca się w oczy. Mimo tego kolor mi się podoba, a sprawdzi się jeszcze lepiej na mocno opalonej skórze. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest on średnio twarzowy i wielu dziewczynom, przez sporą dawkę pomarańczu, nie będzie pasował.



Trwałość:
Long Wear Satin Lip Cream? Ostatnie trzy słowa są prawdziwe - konsystencja jest kremowa, a efekt mogę podciągnąć pod satynowy (aczkolwiek jest to inna satyna niż u MACa). Natomiast long wear to jakiś żart. Pomadka wytrzymuje na ustach maksymalnie 2 godziny, co jest osiągnięciem mocno średnim. Nie byłabym jednak tak zawiedziona, gdyby ścierała się ona z ust w sposób równomierny. Niestety, najwidoczniej nie można mieć wszystkiego. Pomadka zjada się od środka, więc mamy mocne prześwity wewnątrz ust, i kolor nude w zewnętrznych partiach. Nie wygląda to estetycznie. Posiadam wiele pomadek, w tym kremowych, które potrafią znikać z całych ust jednocześnie. W przypadku MeMeMe musiałam bardzo często spoglądać w lusterko. Niewielki posiłek nie pozbawia nas całego makijażu ust, ale wygląda on na tyle źle, że poprawki są absolutnie koniecznie. Wielka szkoda! Prawdę mówiąc wystarczyłoby usunąć wyraz long z nazwy i już bym się nie czepiała ;) W końcu skoro Lady Gaga zachęcała nas do tańca słowami Just Dance! to dlaczego MeMeMe nie mogłoby reklamować pomadki (just) Wear satin lip cream (and look good? ;) ).

Podsumowanie:
Mam mieszane uczucia w stosunku do tej pomadki. Początkowo kolor delikatnie rozczarował mnie swoją przyjaźnią z pomarańczą, ale po kilku użyciach zaczął mi się nawet podobać. Zapach jestem w stanie przeżyć, Apocalips pachną o wiele gorzej. Nie podoba mi się nierówne schodzenie z ust. Uwielbiam perfekcyjnie pomalowane usta, jednak konieczność nieustannego spoglądania w lusterko trochę mnie irytuje. Spróbuję jej  używać jej latem, może z duecie z lekkim błyszczykiem do ust sprawdzi się o niebo lepiej?

+      piękne i praktyczne opakowanie
-       zapach
+      przyjemna konsystencja
-       trudno zaaplikować kolor równomiernie
+      nie wysusza, nawet trochę nawilża
-       podkreśla suche skórki i inne niedoskonałości ust
+/-    kolor
-       trwałość

Miałam ogromny dylemat jak wysoko ostatecznie ocenić tą pomadkę. Przeważył stosunek jakość/cena. W Kosmetykomanii za pomadkę trzeba zapłacić 46zł. W tej cenie możecie kupić o wiele lepsze produkty, więc MeMeMe dostaje 2+. Powiedzmy, że zaliczyła test, ale z biedą ;)






Podoba mi się odcień Ruby Rich, ale chyba po testach Cherub Blush się nie skuszę. O ile nierównomierny efekt nude jakoś zniosę (i spróbuję go zniwelować błyszczykiem lub balsamem), to czerwieni w tej formie nie zaakceptuję!

Dziękuję Alicji oraz pośrednio sklepowi Kosmetykomania za udostępnienie pomadki do testów. Fakt otrzymania produkt nieodpłatnie nie miał wpływu na moją ocenę.


post signature

niedziela, 26 maja 2013

Kto następny?

Witajcie!

źródło: http://www.ryjbuk.pl
W ostatnim czasie w moje ręce wpadło kilka nowych pomadek :)
Które chcecie zobaczyć najpierw? Nowe Rimmelki (Asia, Firecracker i Drop of cherry), MAC Viva Glam II czy może nudziaka od MeMeMe? A może wolicie 3 róże Sleeka?
Dajcie znać, które produkty najbardziej Was interesują :)

Miłego niedzielnego wieczoru,

post signature

piątek, 24 maja 2013

Promocyjny haul

Witajcie!

Wszystkie pokazują łupy z Rossmanna, pokażę i ja :D
W dodatku nie tylko z Rossmanna :)

Promocyjna kolorówka:


Dzisiaj miałam chwilę czasu, więc (prawie) po drodze wstąpiłam do Hebe, gdzie dzisiaj jest promocja -40% na kolorówkę L'Oreal. I tam przeżyłam szok. W Rossmannie tusz L'Oreal False Lash Wings kosztuje prawie 60zł (59 z groszami), natomiast w Hebe jego normalna cena wynosi 39,99zł! Nie spodziewałam się 20zł różnicy w cenie - tym samym bez promocji za tusz w Hebe zapłacicie niewiele więcej, niż w tym tygodniu w Rossmannie! W Hebe zapłaciłam za niego 26,99zł, co stanowi 67% ceny (nie miała to być 40% obniżka? :P ) ale nie czepiam się, bo nawet na Allegro zapłaciłabym drożej.
Jak o Allegro mowa - pamiętacie jak wspominałam o kradzieży? W przyszłym tygodniu idę na policję, lżejsze środki zawiodły.
Kolejnym produktem jest jeden z moich ulubionych podkładów czyli Healthy Mix od Bourjois. Żałuję, że nie sprawdziłam ceny w Hebe - być może wczoraj też przepłaciłam. W Rossmannowej promocji kosztuje 35zł z groszami. Mam nadzieję, że jedyne co uległo zmianie to opakowanie podkładu.
Kupiłam też korektor Affinitone firmy Maybelline, który niedawno recenzowałam. Poprzedni dałam Justynie, więc bardzo ucieszyłam się z promocji :)
W koszyku znalazły się też 3 pomadki Rimmel - wczoraj 077 Asia (planowana) i dzisiaj niestety dwa spontaniczne zakupy (a byłam z siebie taka dumna! :( ) 058 Drop of cherry i 214 Firecracker.
Zdecydowałam się też na wodoodporny liner w żelu Rimmel, którym oprócz kresek na powiekach mam ochotę podkreślać brwi, za namową pani z MAC w Manchester - efekt jest fantastyczny!
Ostatnim produktem na zdjęciu jest zakupiony w zeszłym tygodniu kamuflaż Catrice, zakupiony do torebki :)

Na spotkaniu również wzbogaciłam się o "kilka" kosmetyków.
Pozostając w temacie kolorówki:


Od Ali dostałam pomadkę MeMeMe z serii Cherub Blush w odcieniu Gaia, która nie pasuje jej kolorem.
Zabrałam ze sobą też kremowe cienie Revlon (ciekawe czy u mnie się spiszą) i puder mineralny TBS, którym podzielę się z drugą Alicją :)

Ostatnim (sporym) akcentem jest pielęgnacja :)


Ola zorganizowała zamówienie ze sklepu Kokardi, gdzie zamówiłam kuszące od dawna rosyjskie produkty:
- szampon do włosów z pomarańczą i chilii Love2Mix Organics
- balsam do włosów na łopianowym propolisie Receptury Babuszki Agafii
- serum do twarzy do 35 roku życia Receptury Babuszki Agafii
W Rossmannie kupiłam micel Bourjois w zawrotnej cenie 7zł z haczykiem :)
Od dziewczyn dostałam jeszcze:
- krem do twarzy Corine de Farme
- krem pod oczy Ziaja
- mydełko Himalaya Herbals
- maseczkę Etre Belle
- próbki kremu aloesowego

A jak Wasze zakupy? Mam jeszcze ochotę na pisak do Misslyn, który wygląda o 3 nieba lepiej niż ten z Flomaru...

Przesyłam (deszczowe :( ) pozdrowienia,

post signature

czwartek, 23 maja 2013

Blogerska kawa

Witajcie!

Czy jest tu ktoś, kto nie był dzisiaj w Rossmannie?
Ja byłam nawet w 3 :D Co kupiłam? Zobaczycie jutro :) Zrobiłam też zakupy dla Justyny - kremy Tołpy kosztują grosze!

Ale Rossmanny Rossmannami, a jeszcze fajniejsza była kawa z kilkoma blogerkami z mojej okolicy :)
W CoffeeHeaven (kiedyś nas wywalą za ilość kosmetyków na stole :P ) pojawiły się:
Alicja (Kaprysek)
Alicja
Ania (Anne-Mademoiselle)
Ola (Oluśka)
i ja :)

Rozmowy były o wszystkim i o niczym, a towarzyszyła im jakże pyszna wiśniowa kawa pięknie udekorowana przez baristkę (ja trafiłam na biedronkę) :)
Wróciłam do domu obładowana kosmetykami (jakbym z Rossmana nic nie niosła!), w tym zakupionymi przeze mnie kosmetykami made in Russia - Ola dziękuję za zorganizowanie zamówienia :)

Ola i Alicja (Kaprysek)

Alicja i Ania

Ania i ja
Na moich zdjęciach zabrakło drugiej Alicji, ale więcej fotek na blogu Ali (Kapryska) :)

Miło było Was znowu zobaczyć! Liczę na kolejne spotkanie wkrótce :*

Pozdrawiam znad dzisiejszych łupów,

post signature

środa, 22 maja 2013

Brew brwi nierówna

Witajcie!

Czy Wy również z uporem maniaka dążycie do (niemożliwej) perfekcji brwi? Moje od zawsze są mniej bądź bardziej (nie)symetryczne i walczę z tym jak mogę - cieniami, woskami i korektorami do brwi.
Zauważyłam, że wiele dziewczyn boi się mocniejszego makijażu brwi, który z jednej strony często optycznie zmniejsza ich asymetrię i poprawia kształt łuków, z drugiej zaś zwraca na nie większą uwagę. Chętnie stawiacie na coś subtelniejszego, co jedynie dyscyplinuje włoski. W tym celu doskonale sprawdzają się korektory do brwi. Dzisiaj postanowiłam porównać najpopularniejsze z nich - Delii Onyx i Art Scenic Eveline.


Opakowanie:
Eveline ma dłuższe i smuklejsze opakowanie niż Delia. Ma też o 1ml większą pojemność (Evelina 10ml, Delia 9ml). Obydwa opakowania równie dobrze odsączają szczoteczki z nadmiaru produktu.

Szczoteczka:



Szczoteczka Eveline jest grubsza i krótsza, natomiast Delia posiada smuklejszą, ale dłuższą szczoteczkę. W tym zestawieniu niekwestionowaną faworytką jest Eveline, gdyż szczoteczką Delii o wiele trudniej się operuje i czasami oprócz brwi dyscyplinuje mi również... czoło! :/  

Kolor:
Prezentowane korektory mają różne odcienie - Eveline jest brązowy, a Delia czarny. Oczywiście drugi kolor jest dostępny w ofercie jednej i drugiej firmy. Odcienie są na tyle subtelne, że na moich brwiach nie widzę zbyt dużej różnicy w ich odcieniu, produkt nie barwi skóry.

Konsystencja:
Eveline jest ciut rzadszy i bardziej wodnisty niż Delia, której czasem zdarza się minimalnie skleić włoski.

Efekt:
Obydwa produkty usztywniają włoski i utrwalają ich kształt. Po użyciu Delii brwi są sztywniejsze, Eveline daje bardziej naturalny w dotyku efekt.


Delia:


Widzicie lekko sklejone włoski przy nasadzie brwi?

Eveline:


Trwałość:
Wielogodzinna w przypadku obydwu produktów.

Podsumowanie:
Obydwa produkty są naprawdę dobre i można je kupić w Rossmannie (Eveline około 11-12zł, Delia 17-18zł). Polecam jednak znaleźć Delię w jakiejś niewielkiej drogerii, gdyż kosztuje tam prawie 2 razy mniej niż w Rossmannie (10-11zł)!
Plusem jest spełnienie części obietnic producentów - produkty faktycznie optycznie regulują brwi, poprawiają i utrwalają ich kształt. Mimo wszystko wolę Eveline ze względu na łatwiejszą w obsłudze szczoteczkę :)

Tym samym Eveline daję 4+,






Delia dostaje mocną 4 :)




 Macie swój ulubiony korektor do brwi? :)

Pozdrawiam

post signature