sobota, 23 lutego 2013

Krem BBliski ideału

Witajcie!

Pamiętacie mój pierwszy post na blogu? Dotyczył BB creamów, zwanych czasem bebikami ;) Nie wiem czemu, ale w kwestii europejskich BB (które z azjatyckimi mają niewiele wspólnego) włączył mi się instynkt supertesterki i najchętniej oceniłabym je wszystkie. Na szczęście rozsądek wygrał i na razie w kolekcji znajdują się trzy tubki, a czwarta jest w planach ;)

Ciągle szukam azjatyckiego ideału wśród  BB (ciemniejszego od Misshy Percect Cover 23). Europejskie kremy BB bardzie przypominają kremy tonujące, z ładną nazwą ;) Producenci popuścili wodze fantazji obiecując gruszki na wierzbie (czekam na krem 100 w 1). Na szczęście i w tym segmencie można znaleźć dobre produkty. Jeden z nich chciałam Wam dzisiaj przedstawić bliżej.

Bielenda jest jedną z moich ulubionych rodzimych marek kosmetyków. Nic dziwnego, że gdy tylko wypuściła swój Nawilżający krem udoskonalający z lekkim podkładem 5 w 1 BB (btw dłuższej nazwy nie mogli znaleźć?) od razu pobiegłam go kupić. Myślę, że każda z nas ma dni, w które nie chce/nie potrzebuje/nie ma czasu nałożyć podkładu. Wtedy z nieba spada nam BBielenda :)
Sama najczęściej używałam jej w dni obfitujące w zajęcia laboratoryjne na uczelni, jakoś nigdy wtedy nie chce mi się robić porządnego makijażu na uczelnię. A tak nakładam BB, tusz, róż, puder i mogę wyjść z domu nie strasząc przy okazji koleżanek (przynajmniej mam taką nadzieję ;) ). Tym samym od września czy października, nie pamiętam kiedy dokładnie go kupiłam, zużyłam go na tyle dużo, że najwyższy czas go podsumować :)

Opakowanie:
Standardowa tubka zamknięta  w kartoniku. Plus dla producenta, gdyż kupujemy produkt pewne, że nikt wcześniej nie maczał w nim paluchów. 40ml to nieco mniej, niż standardowo (50ml), jednak tyle samo, ile ma BB Garniera do skóry tłustej.
Tubka jest wygodna, bez problemu można z niej wydobyć odpowiednią ilość produktu. Myślę, że pod koniec opakowania nie będę miała problemu z wydostaniem z niej resztek kosmetyku. Jedynym minusem jest fakt, że tubka jest nieprzezroczysta i nawet pod światło nie da się ocenić zużycia produktu.


Zapach:
Bardzo delikatny i lekko wyczuwalny, ale chemiczny. Na szczęście trzeba się mocną wniuchać, żeby w ogóle go poczuć. Może mój chemiczny nos jest już wyczulony? Mam wrażenie, że większość z Was uznałaby go za bezzapachowy :)

Konsystencja:
Kremowa (co za niespodzianka!), dosyć gęsta. Coś pomiędzy Garnierem klasycznym, a tym do tłustej. Kosmetyk bardzo dobrze rozprowadza się na skórze równą warstwą, ale uwaga! Trzeba go wyczuć, bo gdy przesadzicie z ilością najpierw tworzą się smugi, a następnie produkt zaczyna się rolować na twarzy i trzeba go zmyć. Do pokrycia całej twarzy wystarczy naprawdę odrobina produktu, który tym samym jest bardzo wydajny. Jest niewyczuwalny na twarzy, ale trochę treściwszy od wspomnianego Garniera do tłustej. Dzięki temu nadaję się na zimę jako substytut podkładu (nakładam go wtedy na krem). Po użyciu skóra wygląda bardzo naturalnie - nie ma ani płaskiego matu, ani błysku a'la bombka choinkowa. Na szczęście nie ma w nim też drobinek. Współpracuje z moimi wszystkimi kosmetykami: kremami, pudrami, korektorami i kamuflażami. Nie zauważyłam szczególnego działania nawilżającego. Jestem pewna, że nie robi szkody skórze - nie zapycha jej i nie wysusza.

Kolor:
Tutaj mamy małą niespodziankę. Większość producentów pokusiła się o wprowadzenie co najmniej dwóch odcieni, a Bielenda stawia na jeden. Nazywa się naturalny słoneczny i na pierwszy rzut oka może większości z Was wydawać się bardzo ciemny. Od razu po aplikacji na twarz uznałam, że dla mnie jest za jasny. Chwilę później rzut oka na moje odbicie w lustrze zweryfikował ten pogląd. Krem wspaniale stapia się ze skórą i dopasowuje do jej koloru. Dla posiadaczek porcelanowej cery na pewno będzie za ciemny, pozostałym dziewczynom powinien pasować. Mimo wszystko szkoda, że Bielenda nie pokusiła się o szerszą gamę odcieni.

Krycie:
Jestem miło zaskoczona, gdyż produkt trochę kryje. Ładnie wyrównuje koloryt skóry i ukrywa drobne niedoskonałości np. niewielkie przebarwienia. Z większymi niespodziankami sobie nie poradzi, ale też nie takie jest jego zadanie.


Widzicie jaki wydaje się ciemny? A teraz rozcieramy...


...i voila! Potraficie znaleźć granicę między kremem a resztą ręki? Mam nadzieję, że widać lekkie przykrycie koloru moich żył na nadgarstku :)

Trwałość:
Nie jest to kosmetyk typu long lasting, trzeba więc trochę z nim uważać. Co prawda wytrzymuje na twarzy ładnych kilka godzin, ale każde jej dotknięcie powoduje przeniesienie kosmetyku z twarzy na rękę/ubranie/itp. Przyda się ostrożność, jeśli nie mamy ochoty mieć beżowego nadgarstka/kołnierza/szalika/golfu... Na szczęście produkt sam nie migruje i użyty tylko na twarz nie pobrudzi ani golfu, ani szalika, ani płaszcza czy kurtki.

Podsumowanie:
Bardzo polubiłam ten kosmetyk. Nadaje się właściwie na każdą porę roku (cieplejsze - solo, chłodniejsze - na krem) i nie robi szkody skórze. Nie jest ideałem, ale jest bardzo dobrym kremem tonującym. Z obietnicą 5 w 1 Bielenda nieco przesadziła ;) Z czystym sumieniem polecam go jednak jako 2 w 1 - krem + podkład. Jeżeli nie oczekujecie cudów od tego produktu (w końcu to nie podkład, ani nie azjatycki BB) to będziecie zadowolone :)

+ konsystencja
+ łatwa i szybka aplikacja
+ lekkie krycie
+ naturalny efekt
+ wydajność
+ cena i dostępność
+/- kolor - z jednej strony świetnie się dopasowuje do karnacji, z drugiej dla niektórych będzie za ciemny
- brudzi wszystko, czego dotknie

BBielenda bardzo przypadła mi do gustu i z czystym sumieniem wystawiam jej 4+ :)






Macie swoich faworytów wśród europejskich BB? A może jeszcze lepiej - polecicie mi jakiś fajny, ciemniejszy, azjatycki BB?

Miłego wieczoru! :)

post signature


24 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Tylko na pierwszy rzut oka :) Aczkolwiek po wyciśnięciu go z tubki byłam niemalże pewna, że będzie wyglądał sztucznie na twarzy. Na szczęście się myliłam ;)

      Usuń
  2. Ja bym w takim kolorku wyglądała jakby mi się twarz zatrzasnęła w solarium :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście po roztarciu nie wygląda jak soczysta pomarańczka :D

      Usuń
  3. Dokładnie tak. Zanim kupiłam tę maskę, nalatałam się po sklepach za czepkiem, w końcu dorwałam 2 - jeden okazał się byc za mały, a drugi za luźny :D dlatego jak zobaczyłam, że w tym zestawie będzie kolejny, a sama maska była tak chwalona, nie wahałam się długo i ją kupiłam. Z całej tej katastrofy plus taki, że w końcu znalazłam idealny czepek, hahaha ;p

    tego nie miałam, raczej nie kuszą mnie żadne 'BeBiki', ale fajnie, że Tobie przypadł do gustu :) mam z Lirene podkład, który wydaje się byc mega ciemny a po roztarciu na twarzy/skórze pięknie się stapia i pasuje nawet mi - bladolicej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie te pseudoBB zaczęłam testować z powodu za jasnych azjatyckich odcieni. Cieszę się, że z posiadanych trzech dwa polubiły się z moją skórą :)

      Idealny czepek, moje marzenie! Niektóre są tak wielkie, że chyba potrzebowałabym drugiej głowy :P

      Usuń
  4. dla mnie teraz jest troszkę za ciemny, ale mam go i latem bardzo lubię stosować.

    OdpowiedzUsuń
  5. kolor niestety będzie dla mnie za ciemny ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tego się obawiam, że mimo dobrego stapiania się ze skórą dla niektórych dziewczyn będzie za ciemny. Dla mnie jest ciut za jasny, ale nie widać tego na twarzy :)

      Usuń
  6. Dlaczego wszystko musi być takie ciemne? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem się zastanawiam, co kieruje firmami przy tworzeniu gamy kolorystycznej podkładów itp. Dla przeciętnej bladolicej są za ciemne, dla mnie są albo za jasne, albo zbyt pomarańczowe. Przydałoby im się jakieś porządne badanie potrzeb kolorystycznych Polek ;)

      Usuń
  7. Nie miałam jeszcze żadnego BB Cremu. Chyba muszę to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  8. nie przemawiają do mnie kremu bb

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oryginalne azjatyckie też nie? Gratuluję, nie uległaś modzie :)

      Usuń
  9. Nie jestem przekonana do BB kremów :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Ogólnie trudno mi się przekonać do kremów z serii BB.
    Dużo czytałam na blogach, że nie są najlepsze i to pewnie dlatego :/

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od skóry, ale fakt - opinie są różne :) Najlepiej wypróbować na sobie, w promocji można je kupić za około 10zł :)

      Usuń
  11. Chętnie spróbuję, bo na co dzień wolę takie "kremy koloryzujące" zamiast podkładów :) Mam już 2, jak skończę któryś postawię na ten. Pozdrawiam i zapraszam jeśli masz ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo go lubię, muszę go wyjąć i użyć ponownie. Odstawiłam go na zimę, ale właściwie chyba do niego wrócę. Dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
  13. jeśli chodzi o BB używam jedynie tego z Garniera - był to pierwszy BB jaki kupiłam i taki już został :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Chwilowo jestem zrażona do jakichkolwiek kremów BB. Miałam z Maybelline i Garniera - ten pierwszy był ok, ale drugi to totalna porażka :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Który Garnier - do tłustej, czy ten zwykły? Mam obydwa i ten do tłustej jest świetny, a ten drugi to istny koszmar :/

      Usuń
  15. dla mnie nieco za ciemny ..
    pozdrawiam malinową koleżankę i zostawiam obserwacje :)
    easy-life-easy-beauty-easy-fashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)
Nie musisz umieszczać adresu swojego bloga - znajdę go w Twoim profilu.

Komentarze zawierające spam lub obraźliwe treści będą usuwane.