Witajcie!
Dzisiaj będzie o kremach BB i 'BB', których ostatnimi czasy jest prawdziwy wysyp.
Od azjatyckich specyfików po rodzime marki - któraś z Was jeszcze nie ma takiego kremu w swojej kosmetyczce?
Sama stałam się fanką azjatyckich BB za namową koleżanki, która kupiła mi je na Ebayu. Jeden z nich (Missha Perfect Cover) pokochałabym miłością absolutną gdyby nie jeden drobiazg - zbyt jasny kolor. Entuzjastycznie podeszłam więc do testów kremów dostępnych w Polskich drogeriach i oto rezultaty:
W kategorii przystępnych cenowo kremów dostępne są 2 kremy Garniera, Eveline, Bielendy, Maybelline a ostatnio widziałam i Niveę. W jednej z gazet zauważyłam BB firmy Delia - wiecie coś o nim?
Przechodząc do rzeczy - pierwszy nieazjatycki BB otrzymałam w ramach testów. Krem Garniera ogromnie mnie zawiódł - kolor bardzo się odznaczał i szybko utleniał przez co był nienaturalny, krem zostawał na wszystkim co tylko dotknęło twarzy ale przede wszystkim spowodował wysyp pryszczy gigantów czego nie mogę mu wybaczyć. Testowałam go w różnych wariantach - bez kremu, na krem, bez podkładu, pod podkład, wiosną, latem, zimno, ciepło i ciągle byłam tak samo niezadowolona. Krem rzuciłam wgłąb szafki i wróciłam do używania podkładu Bourjoix Healthy Mix.
Jakiś czas później pojawiła się w sklepach nowość - BB do skóry tłustej od Garniera. Moje nastawienie było bardzo sceptyczne - w końcu ciągle miałam w pamięci horror, jaki zrobił mi na twarzy jego poprzednik. Mijałam go obojętnie w drogerii ale oczywiście pochlebne recenzje na Wizażu zrobiły swoje i przy okazji promocji w Naturze krem wpadł do koszyka ;)
Porównując te dwa produkty mogę z pewnością stwierdzić, że ten do skóry tłustej jest o wiele rzadszy, jaśniejszy (obie wersje do skóry śniadej a na swatchu widać, że różnica jest ogromna!), mniej kryjący i mniej błyszczący. Jest też o 10ml mniejszy (a cena ta sama, jak nie wyższa!) i ma wygodniejszy 'dziubek'.
Nie znika z twarzy przy pierwszym lepszym dotknięciu, nie powoduje efektu świecenia a'la bombka choinkowa i wygląda 100 razy bardziej naturalnie niż poprzednik. Optycznie ujednolica i wygładza twarz sprawiając, że wygląda o wiele zdrowiej. W przeciwieństwie do poprzednika ten krem jest moim przyjacielem i to na tyle, że zrezygnowałam dla niego z podkładu na jakiś czas (nakładam na krem nawilżający).
Posiadam jeszcze krem Bielendy ale czeka an wypróbowanie bo na razie jest za jasny :)
Kusi mnie jeszcze Eveline i ta Nivea ale ciągle wmawiam sobie, że po co mi tyle BB na raz (a Nivea od jutro w promocji w Super-Pharm ;) ).
Azjatyckie BB (Missha i Skin79) jak widać są o wiele jaśniejsze i mają bardziej ziemiste odcienie od europejskich wersji. Mimo wszystko efekt Misshy jest dla drogeryjnych BB niedościgniony, przynajmniej na razie. Godne naśladowania są też higieniczne pompki obydwu kremów.
Od lewej - Missha Perfect Cover nr 23, różowy Skin79, Bielenda cera lekko opalona, Garnier do skóry tłustej kolor śniady i po prawej zwykły Garnier kolor śniady.
Jak widać różnica w kolorach jest ogromna, szczególnie dziwią mnie rozbieżności w dwóch Garnierowych kremach. Ciekawe, czy jasne odcienie Garniera nie będą ciemniejsze od lekko opalonej Bielendy ;)
Swatch powinien powiedzieć też coś na temat konsystencji - z drogeryjnych najgęstszy jest zwykły Garnier a najbardziej wodnisty ten do skóry tłustej, Bielenda to coś pomiędzy. Azjatyckie BB natomiast są ciut gęstsze niż Bielenda.
A tutaj opakowania. Jak widać Garnier do tłustej jest najmniejszy (40ml). Skin79 ma 40g choć wygląda na wiele więcej. Bielenda i zwykły Garnier mają prawie identyczne tubki 50ml, tyle samo znajduje się w opakowaniu Misshy.
Podsumowując - europejskie BB bardziej przypominają kremy tonujące niż ich azjatyckich prekursorów, którymi są inspirowane. Mimo tego mocno trzymam kciuki, może ktoś tutaj wyprodukuje prędzej czy później połączenie właściwości Misshy z ciemnym odcieniem ;)
A Wy które BB przetestowałyście? Polecacie czy nie? Macie chrapkę na następne? ;)
w usa jest dostepna misha w odcieniu 31 :) ciemniejsza niz 23. niestety gdy pytalam azjatyckich sprzedawcow o nia, to mowili ze nie maja. 31 na ebay jest dwa razy drozsza niz odcienie 13, 21 i 23....
OdpowiedzUsuńEch ta sprawiedliwość Justyś :/ Ale widziałam, że Tobie też ten Garnier do tłustej przypadł do gustu :)
OdpowiedzUsuńbaaardzo przypadl! a w ogole sie tego nie spodziewalam :)
Usuńwiadomo, do prawdziwego bb mu daleko, ale i tak bardzo mi sie spodobal,
U mnie Garnier do cery suchej sprawdził się idealnie. Bardzo go polubiłam. Mam też 'BB' krem z Astora - całkiem fajny, tylko ma dość gęstą konsystencję; Maybelline - śmierdzi, ma bardzo żółty odcień i słabe krycie, ale nie jest najgorszy; Delii - to w ogóle jakieś nieporozumienie, w opakowaniu jest bardzo ciemny, a na skórze w ogóle go nie widać. Krycie jest żadne. Na szczęście był tani, więc nie szkoda kasy. Lubię też krem z Bielendy, ale nie ten który Ty masz, tylko kasztanowy z nowej serii, do cery naczynkowej. Obecnie testuję azjatyckie kremy ze Skin79 i uważam dokładnie tak jak Ty - europejskie wersje 'BB' kremów to typowe kremy tonujące. Pokochałam oryginały z Azji za krycie, efekt na skórze, wygładzenie i ujednolicenie kolorytu. Zapewne skuszę się na któryś w pełnym rozmiarze (na razie mam miniaturki).
OdpowiedzUsuń