piątek, 22 lutego 2013

Perfekcyjna pianka

Witajcie!

Wczoraj obiecałam Wam pokazać moją wieloletnią miłość :) Jesteście ciekawe, co to takiego?

Jest nią idealna farba do włosów, którą odkryłam kilka lat temu.
Od kilku lat moją prywatną kolorystką jest moja mama :) Na początku farbowała mnie Castingiem od L'Oreal, ale podobnie jak większość farb i innych włosowych koloryzatorów (nawet tych fryzjerskich), wypłukiwała się z moich włosów z prędkością światła. Byłam już trochę zrezygnowana, gdy Schwarzkopf wprowadził na rynek innowacyjną farbę w piance Perfect Mousse.
Cena była zachęcająca, więc postanowiłyśmy spróbować.



Wpadł mi w oko kolor 388 ciemny czerwony brąz, od dawna takiego szukałam! Obawiałam się nieco, że może wyjść o wiele ciemniej niż na modelce. Postanowiłam jednak zaryzykować, gdyż nawet bardzo ciemny brąz powinien mi pasować, o ile zawiera w sobie sporą dawkę czerwieni. Ten powinien był ją mieć, więc powyższe pudełko trafiło do sklepowego koszyka :)

Mamę bardzo zachęciła obiecana przez producenta łatwa aplikacja. Na opakowaniu jest instrukcja nakładania pianki (w opakowaniu też ;). Należy zmieszać zawartości buteleczek (ostrożnie!), wycisnąć piankę na włosy, wmasować ją jak szampon, poczekać 30 min i voila! Mamy cudowny kolor na włosach.

W tym miejscu obydwie musimy przyznać producentowi dwa wielkie ukłony. Piankę faktycznie nakłada się bardzo łatwo, przez pewien czas mama również farbowała nią włosy i sama bez problemu potrafiła ją nałożyć (ma włosy do ramion, sporo krótsze od moich). Na moje włosy aplikowało się ją szybko i przyjemnie. Faktycznie nie spływa z włosów (bye, bye czerwona od farby twarz/ręczniki/wszystko dookoła). Jej wielką zaletą jest ogromna wydajność. Do pokrycia moich włosów (gęste, bardzo długie) potrzebuję 2 opakowań farb w tubce, natomiast pianka wystarczy jedna. Dodatkowym atutem jest brak farbowego smrodka, który ma miejsce np. w przypadku farb Palette.
W ciągu tych kilku lat trafił się tylko jeden felerny egzemplarz, który nie chciał się spienić i przysporzył nam sporo problemów przy aplikacji. Szansa, że i Wam trafi się felerny egzemplarz jest niewielka :)

Wspomniałam o buteleczkach - chętnie pokażę Wam zawartość opakowania:


Jak widzicie znajdują się w nim dwie buteleczki (biała to emulsja rozwijająca, do której należy wlać zawartość ciemnej buteleczki - żel koloryzujący), aplikator, który nakręca się na białą butelkę, a także 15ml odżywka (genialna! W dodatku posiada korek, więc wystarczy na kilka użyć :) ) i instrukcja w kilku językach, która kryje w sobie rękawiczki (beznadziejne, pożyczam mamie moje nitrylowe).



Pół godziny od aplikacji mija, najwyższy czas zmyć farbę. Tu pojawia się pewien minus, gdyż przez kilka myć włosów woda jest czerwona, co nie ma odzwierciedlenia w intensywności koloru na głowie :) Należy jednak uważać - włosy lubią ubrudzić ręcznik lub poduszkę. Na szczęście nie ma problemu ze spraniem farby nawet z białej poduszki. Jeżeli podczas aplikacji pobrudzicie sobie np. czoło lub ucho również nie ma się czym przejmować, farba bardzo łatwo zmywa się ze skóry.

Po myciu czas na odżywkę. Jest to typowa silikonowa odżywka po farbowaniu, jednak moje włosy bardzo ją lubią (i innych dziewczyn też, sądząc po opiniach na jej temat w internecie). Jeśli któraś z Was wie, która to odżywka z gamy Schwarzkopf będę wdzięczna za informację :)

Na koniec suszymy włosy i zachwycamy się nowym kolorem :)
Po farbowaniu włosy mają ładny połysk i są miękkie. Blask farby utrzymuje się dosyć długo, a kolor jest nie do zdarcia - do ponownego farbowania zmusza mnie odrost, a nie spłukana farba :) Pewnie część z Was w tym miejscu zaczęła się obawiać o stan włosów po jej użyciu, a nie ma czego - przez tyle lat nie zauważyłam, żeby siała spustoszenie na mojej głowie, a farbuję regularnie :)
Uzyskany odcień jest bardzo podobny do tego na zdjęciu. Faktycznie jest ciepłym, ciemnym brązem (koło czerni nawet nie leżał, uff), z ogromną domieszką czerwieni. Czerwień ta wydobywa się głównie w słońcu, gdzie czasem dostrzegam również fioletowe nutki. Efekt bardzo mi się podoba, to zdecydowanie mój kolor :) Odkąd używam tej farby zbieram wiele komplementów na temat koloru włosów, a także otrzymuje wiele pytań o używany odcień.
Producent obiecuje 100% pokrycie siwych włosów. Włosy mamy faktycznie pokrywała równomiernie, nie wypłukując się nawet z siwych pasm.

Efekt na żywo jest 100 razy lepszy niż na zdjęciach. Pogodę mamy, jaką mamy, więc światło było kiepskie i bardzo ciężko było mi uchwycić efekt, jaki daje ta farba. Zrobiłam nawet kilka zdjęć mojej facjaty ale nie widać na nich nic, oprócz mojego nosa, który na zdjęciach z ręki rośnie do rozmiarów co najmniej monstrualnych :/ Może po następnym farbowaniu tata będzie miał chwilę i zrobi mi lepsze zdjęcie :)

Kolor na moich włosach prezentuje się następująco:


Ta czerwień na grzywce to właśnie ten czerwony refleks w słońcu, o którym pisałam wcześniej. Jak dobrze, że chociaż kilku kosmykom udało się złapać jakiś słoneczny promień i mogę Wam pokazać namiastkę fantastycznego efektu, jaki uzyskuję tą farbą.


Tutaj kolor na długości, wersja w cieniu ;)

Myślę, że nie tylko ja jestem zachwycona tą farbą. Po Schwarzkopfie wiele firm wypuściło farby do włosów w formie pianki, więc najwyraźniej zostały one entuzjastycznie przyjęte przez Polki. Dodatkowym atutem jest spora, ciągle powiększana, gama kolorystyczna. Można ją dostać w każdej drogerii. Dodatkowo często bywa w promocji za ok. 18zł z groszami, nierzadko w tej cenie dostajemy jeszcze lakier/piankę/szampon/odżywkę do włosów gratis. Aktualnie w Rossmannie kupując Perfect Mousse dostaniemy odżywkę do włosów w piance w prezencie, więc możecie wypróbować dwa produkty w promocyjnej cenie jednego :)

Podsumowując:
+ jest łagodna dla włosów
+ trwałość
+ intensywność koloru i pokrycie siwych włosów
+ banalnie prosta aplikacja
+ przyjemny zapach
+ gama kolorystyczna
+ cena i dostępność
+ spełnienie wszystkich obietnic producenta, brawo Schwarzkopf!
+/- łatwo ubrudzić coś mokrymi włosami, ale równie łatwo to później wyprać

Wspominałam już, że jest to moja ulubiona farba. W kolorze zakochałam się od pierwszego wejrzenia i jestem mu wierna od 3-4 lat, odkąd ta farba jest na naszym rynku :) Jest to jedyny produkt, który trwa na moich włosach zamiast spływać wraz z wodą podczas mycia. Nie dziwi fakt, że dostaje ode mnie najwyższą ocenę i znajduje się na liście moich prywatnych ulubieńców ever!






PS: Wczorajszy dzień pożegnałam z 99 obserwatorami, dzisiaj zastałam Was już 103 :) Bardzo dziękuję, że jesteście ze mną! Czytelniczki są największą motywacją, że to co piszę ma sens! Mam nadzieję, że ta liczba będzie stale rosnąć, zapraszam też do mojego Fan Page na Facebooku :)



Miłego weekendu Kochane!

post signature

15 komentarzy:

  1. O tak! To najlepsze farba jaką miałam! Kilka dni temu o niej wspominałam i pokazywałam efekty farbowania ;) Nie dość, że tylko ona ma mój idealny kolor to na dodatek jest trwała i nie spływa z włosów! :D Jak mam ją na głowie to robię z włosów koczek i tak się trzymają, przy innych coś tam zawsze spadło i zostawiało mi paski na plecach ;). Jeśli znajdę dobry kolor to zdradzę ją z tą nową farbą w masce, ale to tylko z ciekawości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zawsze mam wymyślne koki podczas farbowania haha :D Obawiam się, że ta w masce też może się szybko wypłukiwać, tak jak cała reszta towarzystwa :( Moje włosy są odporne, tylko z tą pianką się zaprzyjaźniły ;)

      Usuń
  2. Słyszałam, że jest dobra :) Gratuluję przekroczenia pierwszej setki obserwatorów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż żałuję że przestałam farbować włosy ;] Bardzo fajny kolor wybrałaś dla siebie. Jak dowiesz się o tej odżywce napisz mi koniecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie niestety narobiła więcej złego niż dobrego :/ Teraz zaczęłam swoją przygodę z Biokapem, jak na razie po 3 tygodniach mogę powiedzieć, że jest bardzo dobrze. Zobaczymy jak dalej.

    Moim piankowym faworytem był przez wiele miesięcy L’oreal Casting Sublime Mousse nr 40, ale zapragnęłam małej odmiany w kwestii brązu i mam nadzieję, że się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie po Castingu tradycyjnym, zmywającym się z prędkością światła, ten piankowy nie kusi ;)

      Usuń
  5. świetny kolor! jak byłam młoda bardzo często farbowałam się na czerwonawe brązy :)

    no i gratuluję pierwszej stówki.. teraz już z górki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się ten kolor:) Ja dawno temu robiłam czerń z fioletem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny kolor :) Farb w piance nigdy nie próbowałam, ale zastanawiam się nad ich wypróbowaniem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ładny kolor, tylko ciekawe jak będzie się spłukiwał. Kiedys miałam podobny odcień i spłukiwał się na rudo..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie wcale się nie spłukuje, to jego wielki atut :) Po miesiącu, a nawet dwóch jest minimalnie jaśniejszy od tego, co widać na zdjęciach, nie ma w nim rudości :)

      Usuń
  9. Niestety co do farb to nie wypowiem się :( Nie farbuję włosów, nawet nie stosuję szamponetek :/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)
Nie musisz umieszczać adresu swojego bloga - znajdę go w Twoim profilu.

Komentarze zawierające spam lub obraźliwe treści będą usuwane.