sobota, 5 stycznia 2013

Różowy przyjaciel

Witajcie!

Przy okazji pisania postów na temat ulubieńców 2012 zauważyłam, że większość z nich została przeze mnie pominięta przy okazji pisania recenzji. Najwyższy czas to nadrobić ;)

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić mój ulubiony w 2012 roku róż - Catrice Defining Duo Blush 020 Peach Sorbet (obecnie nie ma go już w ofercie, ale po wstępnych testach obecnie oferowane róże tej firmy mają podobne właściwości). Niestety, mój różowy, a właściwie brzoskwiniowy, przyjaciel okazał się być wielkim wrogiem aparatu, przez co nie mam pojęcia czy uda Wam się zobaczyć jego piękno :(

Opakowanie:
Zwykłe, plastikowe ale mimo tego bardzo solidne, zamykane na klik. Bez uszczerbku "na zdrowiu" przeżyło kilka zeszłorocznych podróży. Pudełko jest przezroczyste, więc bardzo łatwo można wybrać poszukiwany odcień, nie trzeba otwierać opakowań - lubię takie rozwiązanie szczególnie podczas porannego makijażu, kiedy muszę się spieszyć. Podobał mi się również wytłoczenie kosmetyku, którego resztki można zobaczyć na zdjęciu ;)

Kolor:
Róż składa się z dwóch odcieni: po prawej stronie mniej więcej 1/3 opakowania zajmuje jasny, błyszczący odcień. Na szczęście drobinki nie migrują po całej twarzy ;). Pozostałą część opakowania zajmuje znacznie ciemniejsza, matowa brzoskwinka. Mam jeszcze jeden róż z tej serii (050 Apricot Smoothie) i tam proporcje są odwrotne - więcej miejsca zajmuje matowy, jaśniejszy odcień.
W opakowaniu Pech Sorbet prezentuje się tak:


Róż można nakładać po wymieszaniu odcieni (tak lubię najbardziej) lub każdy odcień osobno, czego za bardzo nie polecam, gdyż ten jaśniejszy nieco ginie (co zresztą widać na poniższym zdjęciu).


Bardzo starałam się uchwycić jego kolor na zdjęciu, jednak o ile współpraca na linii ja-pędzel-róż układa się wzorowo o tyle współpracy różu z aparatem nie ma wcale :(


Mam nadzieję, że chociaż minimalnie widzicie na tym zdjęciu tą piękną brzoskwinię, nie tylko sam połysk :(

Jak mowa o połysku to w przypadku tego produktu jestem na TAK. Bardzo nie lubię nachalnych drobinek lub nadmiernego błysku w różu (jeśli chcę błyszczeć używam rozświetlacza), jednak  po nałożeniu na twarz róż daje efekt świeżości, a nie bombki choinkowej.
Kolor można stopniować i chyba nie da się nim zrobić sobie krzywdy. Do tego fajnie współpracuje z każdym możliwym pędzlem (jest dosyć miękki), dzięki czemu można nim uzyskać naprawdę ładny, bardzo naturalny efekt. Mimo, że brzoskwinka jest z definicji ciepła nieźle spisuje się także przy makijażach w nieco chłodniejszej tonacji. Dodatkowo odcień jest na tyle uniwersalny, że zakupiło go kilka moich koleżanek (o różnych typach urody) i każda z nich wygląda w nim nieźle.

Konsystencja:
Róż jest z gatunki miękkich, ale nie za miękki. Nie pyli się na pół łazienki podczas aplikacji, a jednocześnie bez problemu można go nabrać na pędzel.

Trwałość:
Tutaj jestem naprawdę zachwycona. Róż dzielnie trzyma się policzków od rana do wieczora (a raczej - do demakijażu), nie blednąc prawie wcale w ciągu dnia. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, gdyż nie spodziewałam się takiej trwałości po tak tanim różu!

Cena:
Róż kosztował mnie jakieś 16,99zł. Ma pojemność 5g i jest ważny przez 24 miesiące od otwarcia co oznacza, że spokojnie zdążę go zużyć.

Podsumowanie:
Tak naprawdę skusiłam się na ten kosmetyk z powodu koloru. Nie sądziłam, że produkt tak bardzo mi się spodoba. Jego brat (Apricot Smoothie) właśnie ze względu na kolor mniej przypadł mi do gustu. Jedyne czego mogłam się przyczepić to dostępność (tylko drogerie Natura - osobiście mam tam nie po drodze) oraz wąska gama kolorystyczna (było chyba 6 odcieni), z których część, tak jak wspomniany Apricot Smoothie pasowała niewielkiej liczbie osób. Odcieni w miarę uniwersalnych, jak Peach Sorbet było jak na lekarstwo.

Ogólnie róż ma wiele zalet:
+ kolor
+ trwałość
+ konsystencja
+ brak migrujących drobinek
+ możliwość stopniowania efektu
+ wbrew pozorom solidne opakowanie
+ cena
- dostępność
- gama kolorystyczna

Tym samym róż otrzymuje ode mnie ocenę 4,5 ze sporymi rokowaniami na 5 w przyszłości :)




Następcą tej serii róży są jednokolorowe Defining Blush. Podobnie jak w przypadku podwójnych róży mamy do wyboru 6 odcieni:

010 Toffee Fairy
Źródło: http://www.catrice.eu
020 Rose Royce
Źródło: http://www.catrice.eu

030 Love And Peach
Źródło: http://www.catrice.eu

040 Think Pink
Źródło: http://www.catrice.eu

050 Apropos Aprico
Źródło: http://www.catrice.eu

060 Rosewood Forest
Źródło: http://www.catrice.eu

Moim zdaniem odcienie są bardzo udane :) Toffee Fairy i Rosewood Forest już wpadły mi w oko ale pozostałe odcienie też prezentują się całkiem, całkiem! Cóż, w najgorszym wypadku zostanę posiadaczką większości dostępnych kolorów (chyba tylko Think Pink na 100% mnie nie rusza) ;)

A może któryś z róży wpadł Wam w oko? Używałyście tego typu kosmetyków Catrice? Podzielacie mój entuzjazm czy wręcz przeciwnie - nie polubiłyście się z nimi?

Pozdrawiam :)

4 komentarze:

  1. Prezentuje się ciekawie, udany kolor :)

    Mam kilka rzeczy z Catrice jednak jakoś specjalnie nie przywiązuję do nich wagi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dla odmiany poza tymi różami mam chyba tylko "podnośnik" do brwi. Tak jak pisałam - do Natury mi nie po drodze więc i zbiory mam skromne ;)

      Usuń
  2. aparat - największy wróg blogerek :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku złego oświetlenia - niestety tak :(

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)
Nie musisz umieszczać adresu swojego bloga - znajdę go w Twoim profilu.

Komentarze zawierające spam lub obraźliwe treści będą usuwane.