poniedziałek, 22 października 2012

RimmeLOVE pomadki

Do marki Rimmel mam lekki sentyment od czasów gimnazjalnych, kiedy to Rimmel i Maybelline należały do moich ulubionych marek i 90% mojej kosmetyczki było wypełnionych produktami tych firm. Czasy się zmieniły, w kosmetyczce zagościły kosmetyki o klasę a nawet kilka klas lepsze i z Rimmelo-Maybelinowskich produktów zostało tylko kilka. Skupiając się na Rimmelu lubiłam ich lakiery do paznokci i błyszczyki (Vinyl Lip i Stay Glossy). W zeszłym roku kupiłam nowy błyszczyk, nie polubiliśmy się. Zamiast lakierów mam pożelowane paznokcie. Został tylko ulubiony Stay Glossy.
Kiedy to kompletnie przestałam zwracać uwagę na Szafy Rimmel wizażowe błyszczykomaniaczki odkryły szminki Lasting Finish. Broniłam się długo ale skuszona niską ceną (w promocji około 13zł) oraz nowymi odcieniami sygnowanymi przez Kate Moss uległam i wyszłam z drogerii  z 3 pomadkami, co było nie lada wyczynem bo spokojnie mogłam wybrać z 10 odcieni :D Bardzo podoba mi się gama kolorystyczna - czerwienie, róże, brązy, nude, pewnie i jakiś fiolet by się znalazł a nawet czarny! Jestem pewna, że każda z Was wybierze coś dla siebie (i to pewnie nie jedną! ;) )
W moje ręce trafiła jedna pomadka z serii podstawowej (050 Paradise) i 2 z kolekcji Kate Moss (14 i 10).
Pomadki są fantastyczne. Cena sprawia, że nawet fantastyczne do kwadratu. Mają wspaniałą kremową konsystencję co oznacza, że delikatne maźnięcie już barwi usta a efekt kolorystyczny można stopniować.  Szminka nie wysusza ust i nie podkreśla suchych skórek, a ponadto nie gryzie się z balsamami do ust.
Podoba mi się zapach - typowy szminkowy, w wersji Kate Moss nieco bardziej pudrowy, ale mojemu nosowi odpowiada ;)
Pomadki są bardzo wydajne. Paradise używam bardzo często a ubytek jest stosunkowo niewielki.
Plusem jest też stosunkowo proste opakowanie, zamykane na wyraźny 'klik', dzięki czemu nie grozi nam torebka cała pomazana pomadką. Fajnie, że konkretne serie mają swoje wersje kolorystyczne opakowań (klasyczne są perłowe (fioletowe?), klasyczne z serii Kate Moss są czarne natomiast matowe mają opakowanie w kolorze czerwieni.

Najwyższy czas na odcienie:

LASTING FINISH 050 PARADISE


Na chwilę obecną to mój ulubiony odcień. Paradise to ładny ciepły brąz z delikatną perłą (nie mylić z drobinkami!). Efekt jest absolutnie nienachalny. Podoba mi się, że ten odcień nadaje się zarówno
na dzień jak i na wieczór, na lato i na zimę. 

LASTING FINISH BY KATE 105


105 należy do matowej serii sygnowanej przez Kate Moss. W opakowaniu wydaje się być różem złamanym brązem jednak na ustach daje efekt raczej odwrotny (domieszka brązu jest spora). Jak widać na ustach stosunkowo niewiele różni ją od Paradise. Pomadka, wbrew nazwie, wcale nie jest w pełni matowa - moim zdaniem jest to raczej satynowa bardzo delikatna perła, do matu a'la seria matowa MAC jest jej naprawdę daleko. Szkoda, że pomadki z tej serii są dostępne w Polsce jedynie w 5 odcieniach z czego 4 są dosyć podobne do siebie - być może zakupię jeszcze 104 ale nie jestem pewna. Szkoda, że nie ma w ofercie pozostałych kolorów - brakuje mi szczególnie czerwieni.

LASTING FINISH BY KATE 10


Oto ponoć ulubiony kolor samej Kate Moss - soczysta, wibrująca czerwień. Ciepła, owocowa, z charakterystycznym szminkowym połyskiem. Kolor jest piękny, nasycony jednak nie obejdzie się bez konturówki. Nawet  delikatna warstwa nadaje ustom bardzo nasycony odcień warto przez co nie nadaje się ona do malowania w biegu (co widać na swatchu). Odcień typowo wieczorowy, polecam fankom czerwonych ust, ja jestem zachwycona!

LASTING FINISH BY KATE 14


14 to typowy beżowy nudziak ze sporą domieszką różu, która ujawniła się dopiero na ustach.
10 to bardzo ładny delikatny odcień z delikatnym połyskiem, który pasuje zarówno do makijażu dziennego jak i do smoky eyes. Bardzo ubolewam nad ilością różowego pigmentu - miałam nadzieję, że znalazłam mój perfect nude ale niestety jest dla mnie za chłodny.

Porównanie odcieni na dłoni:


Od lewej: 14, 050, 105 i 10.
Jak widać nudziakowa 14 jest o wiele chłodniejsza od Paradise i 105. Na tym zdjęciu ciężko odróżnić 'matowy' odcień od pozostałych i dokładnie widać, że do matu mu daleko więc fanki tego efektu mogą być zawiedzione. Testy pozostałych kolorów pokazały, że odcienie 101-104 są bardziej matowe - jeśli dorwę w promocji 104 to pokażę porównanie.

Podsumowanie:
+ gama kolorystyczna
+ cena
+ wydajność
+ opakowanie
+ efekt na ustach
+ nie wysusza
 - mat nie jest w pełni matowy,

Łącznie Lasting Finish otrzymują zasłużone 4+ :)






Cieszę się, że dotarły do nas pozostałe odcienie (albo co najmniej ich większość) klasycznej serii by Kate. Kto wie, może kiedyś doczekamy się pozostałych matowych?
A Wy używacie szminek Rimmela? Jakie są Wasze faworytki? A może wolicie macie inne tanie szminkowe hity? Zapraszam do komentowania! :)

3 komentarze:

  1. Ach, śliczności! Podobają mi się wszystkie, uwielbiam czerwień, ale... wszystkie zachwycające!

    OdpowiedzUsuń
  2. ładne kolory :) masz bardzo ładne pełne usta!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)
Nie musisz umieszczać adresu swojego bloga - znajdę go w Twoim profilu.

Komentarze zawierające spam lub obraźliwe treści będą usuwane.