Tytuł dzisiejszego postu jest nieco przewrotny, bo nie o jedzeniu będzie mowa :)
Chyba wszystkie przyzwyczaiłyśmy się do rozświetlających korektorów pod oczy dostępnych w opakowaniach a'la pisak z pędzelkiem. Udało mi się odkryć dwa fenomenalne kosmetyki pod oczy bardziej przypominające swą konsystencją gęstą pastę niż lekki, rozświetlający produkt. Dzisiaj zapraszam do recenzji pierwszego z nich - made in Asia.
Cudo nazywa się Salmon Darkcircle Concealer Cream i jest dostępny w ofercie marki SkinFood.
Opakowanie:
Piękny słoiczek, który jest bardzo wygodny w użytkowaniu. Średnica wnętrza opakowania jest identyczna w całej jego objętości, więc produkt nie zbiera się w kantach czy zagłębieniach słoiczka. Kryje on w sobie 10g korektora. Ze względu na piekielną wydajność produktu podzieliłyśmy się nim z Justyną - słoiczek został u niej, a ja mam moją połowę w opakowaniu po próbce Lily Lolo :)
Zapach:
Przypomina mi tłusty, babciny krem z czasów mojego dzieciństwa. Nie ukrywam, że do najprzyjemniejszych nie należy. Na szczęście jest wyczuwalny tylko w momencie dosłownego włożenia nosa do opakowania.
Konsystencja:
Gęsta pasta, w dodatku niezwykle wydajna. Używam go prawie codziennie, a wcale go nie ubywa. Mam wrażenie, że nigdy się nie skończy. Wystarczy naprawdę minimalna ilość produktu do ukrycia cieni pod oczami.
Konsystencja jest lekko tłustawa, więc łatwo sunie i rozprowadza się po skórze. Co ciekawe wcale nie powoduje uczucia ciężkości, którego się bardzo obawiałam. Gęsty i tłustawy, a jednocześnie lekki? SkinFood potrafi :D Niestety po kilku godzinach potrafi minimalnie (z akcentem na tyci tyci - właściwie tego nie widać, ja widzę z odległości 5cm ;) ) zebrać się w zmarszczkach. Na plus, że wystarczy go delikatnie rozetrzeć i problem znika w mgnieniu oka.
Kolor:
Posiadam odcień 1 Salmon blooming, który jest łososiowym beżem - stąd dzisiejszy rybi tytuł :)
Jak widzicie jest to odcień neutralny i nie ma nic wspólnego z różową świnką. Dodatkowo wspaniale się dopasowuje do różnych karnacji, mimo że wygląda na bardzo jasny. Używam go ja, mama (ma bardzo ciemną karnację), testowały bladolice koleżanki i każda z nas jest nim zachwycona :)
Jesteście zainteresowane efektem pod oczami? Nie będę Was trzymać dłużej w niepewności :)
Poniżej moje podkówki bez niczego. Co prawda krem Garnier dobrze sobie z nimi radzi, bo wcześniej wyglądałam na co najmniej 10 lat starszą, jeśli nie użyłam dobrego korektora. Teraz bez makijażu nie straszę aż tak, ale z korektorem SkinFood wyglądam nie o niebo, a o 3 nieba lepiej!
Po aplikacji pod jednym okiem:
Widzicie różnicę? Pokażę Wam jeszcze zbliżenie na jedno i drugie oko.
Na początek prawe, pod którym zdążyłam zaaplikować korektor:
I lewe, niepomalowane:
Mam nadzieję, że teraz rozumiecie mój zachwyt nad tym produktem :)
Na sam koniec zostały mi oczy już pomalowane:
Szkoda tylko, że na każdym zdjęciu wyglądam groźnie (brwi), a powieki opadają jeszcze bardziej - uroki zdjęć z ręki z aparatem w jednej i lusterkiem w drugiej :/
Trwałość:
Produkt jest z jednej strony niezwykle trwały - nakładam go rano i wytrzymuje do wieczornego demakijażu. Nie straszny mu deszcz, woda, czy łzy. Z drugiej strony (pewnie dzięki tej tłustawej konsystencji) nie zastyga na skórze i jeśli minimalnie zbierze się w jakiejś zmarszczce bez problemu go rozetrzemy.
Podsumowanie:
Fantastyczny produkt, który w przeliczeniu na wydajność kosztuje grosze.
+ idealny kolor
+ zaskakująco udana konsystencja
+ łatwość aplikacji
+ wydajność
+ efekt wypoczętego oka
+ doskonałe krycie cieni pod oczami
+ trwałość
- dostępność
Jest to jeden z najlepszych produktów tego typu, jaki miałam okazję stosować - wierzcie mi, że przerobiłyśmy ich z mamą wiele. Maleńki minusik za lekkie zbieranie się w mikrozmarszce po kilku godzinach, ale na całe szczęście łatwo uniknąć tego efektu :)
Następnym razem przedstawię Wam korektor nieco łatwiej dostępny, o jeszcze ciekawszym kolorze :D
Pozdrawiam popijając bananowo-kiwi smoothie :)
Jestem ciekawa jakby się u mnie sprawdził. Ale najpierw muszę się rozprawić z tym co mam
OdpowiedzUsuńTen korektor mnie kusi już od dłuższego czasu:)
OdpowiedzUsuńNie ma się nad czym zastanawiać - na pewno będziesz zadowolona :)
UsuńPrzyjaciółka dała mi 1/3 swojego opakowania, używam od 2 tygodni i też uważam, że jest świetny :) i nie do zużycia ;)
OdpowiedzUsuńa po tytule już myślalam ze odkrylaś jakąś innowacyjna metodę :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tytułu już miałam w wyobraźni nakładanie surowego łososia pod oczy :D
OdpowiedzUsuńTo byłoby ciekawe ;)
UsuńAle ładni rozświetla, widać różnicę :)
OdpowiedzUsuńja jednak pozachwycam się... brwiami :>
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Nieskromnie powiem, że ostatnio słyszę liczne komplementy na ich temat... Chociaż ciągle nie są tak perfekcyjne, jakbym chciała :) Post o brwiach też będzie! :)
UsuńZgadzam sie co do wady tego korektora - mi tez sie zbiera w znarszczkach i je podkresla. Ale tak jak wspomnialas wystarczy rozetrzec i problem z glowy.
OdpowiedzUsuńlubie go, ale tak wysoko bym go nie ocenila ;)
Mnie dosłownie rzucił na kolana! :)
Usuńej no! efekt rewelacja! ;)
OdpowiedzUsuńJaki fajny ten korektor :) Przydałby mi się :)
OdpowiedzUsuńOou, efekt jest.. chętnie bym go wypróbowałą na moich "podocznych" cieniach..
OdpowiedzUsuńświetnie wygląda i na łapce i pod okiem! :)
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć taką okolicę podoczną solo jak Ty :P Bez wspomagania się nie objedzie.
OdpowiedzUsuńRóżnicę widać, lecz tak naprawdę na zdjęciach nie ukazało się moim oczom zbyt wiele do korekty :P
Piękne brwi! szalenie mi się podobasz :)))
Miałam okazję używać tego korektora. Niestety furory nie zrobił ;)