Jak doskonale wiecie jestem ogromną maniaczką mazideł do ust. Ponad rok temu zaprzyjaźniłam się z płynnym Lip Tintem marki Bell. Jakiś czas temu marka wprowadziła do oferty podobny produkt tym razem w formie sztyftu. Czy nowy Tint Lipstick również przypał mi do gustu? I tak i nie.
Opakowanie:
Produkt kupiłam w promocji za około 5zł (majątek!). Jak widzicie na zdjęciu materiał jest bardzo słabej jakości (obawiam się, że od częstego noszenia w torebce popęka), a napisy ścierają się już po kilku minutach od zakupu (serio!).
Skuwka dosyć łatwo chodzi i ze dwa razy pomadka sama otwarła się w torebce. Dobrze, że nie zaatakowały jej kluczyki z auta!
Zapach:
Szminkowo-owocowy, dosyć intensywny. Tak samo pachniała pomadka, którą kupiłam w podstawówce razem z gazetą Twist czy inną Dziewczyną. Hmmm chyba już wiem, kto wyprodukował tamte pomadki.
Konsystencja:
Lekka i żelowa, wymaga nałożenia kilku warstw aby pokryć całe usta w sposób równomierny. Niestety z tego samego powodu dosyć szybko się ściera pozostawiając nierówny odcień. Nie wysusza ust.
Kolor:
Jeśli dobrze pamiętam do wyboru mamy trzy odcienie. Ja zdecydowałam się na 03.
Odcień jest czerwienią złamaną różem, bardzo udany i naturalny. Swoje prawdziwe oblicze pokazuje dopiero chwilę po aplikacji, więc za pierwszym razem łatwo z nim przesadzić.
Trwałość:
Niestety nie powala. Zostawia paskudne ślady na szklankach (nie noszę tego!) i wszystkim innym, czego nasze usta dotkną. A jak nie dotykają to no problem, i tak zjada się bardzo szybko pozostawiając po sobie nieestetyczny, ciemniejszy kontur, którego ciężko się pozbyć ponawiając aplikację.
Wydajność:
Kiepska, jednorazowo trzeba nałożyć kilka warstw kosmetyku, przez co sztyft znika dosyć szybko.
Podsumowanie:
Efekt mi się podoba, ale sama formuła kosmetyku i opakowanie pozostawiają wiele do życzenia.
- opakowanie niskiej jakości
- zbyt intensywny zapach
+ nie wysusza ust
+ ładne kolory
- konieczność aplikacji kilku warstw
- można z nim łatwo przesadzić
- trwałość
- wydajność
Efekt jest ładny, ale sam kosmetyk niestety nie powala. 2!
Miłego popołudnia :)
Rzeczywiście, efekt nie zachwyca...
OdpowiedzUsuńZupełnie nie szaleję za ich szminkami :(
OdpowiedzUsuńmi się podoba kolor mim owszystko ;p
OdpowiedzUsuńTy maniaczką mazideł do ust ? no chyba żartujesz! ;p
OdpowiedzUsuńNie bardzo jak na moje oko:)
OdpowiedzUsuńWow, świetny kolor. Szkoda, że słaba wydajność i trwałość ;/
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na babkę wielkanocną http://wenus-lifestyle.pl/2014/04/babka-wielkanocna/ :)
te mam ten produkt, ale szału nie ma
OdpowiedzUsuńmam 01 i dla mnie to taki zwykły balsam ochronny
ja dałam 10 zł przepłaciłam
Widzialam te tinty w biedronce, nawet wszystkie 3 mialam juz w koszyku, ale ostatecznie stwierdzilam, ze na glowe juz upadlam i je odlozylam ;P dobrze zrobilam ;)
OdpowiedzUsuńeeee, średniak
OdpowiedzUsuńMam tint Bell. Mój złamał się przy pierwszej aplikacji;/ Sztyft jest niezwykle miękki i podejrzewam, że latem zmieni stan skupienia. Opakowanie tandetne. Tint nawilża usta i wygląda ładnie, ale tylko przez chwilę. Później schodzi nierównomiernie i pozostawia kolorową obwódkę.
OdpowiedzUsuńKolor całkiem przyjemny, ale obwódka i ślady to nie dla mnie. Jakoś mnie takie farbki nie kuszą - wolę zwykłe kolorowe pomadki :)
OdpowiedzUsuńJa go całkiem lubię:)
OdpowiedzUsuńPo co pomadkę do ust, która bardziej przypomina delikatnie barwiący sztyft, nazywać tintem? To chyba lekkie nadużycie. Po tincie spodziewałabym się dużo lepszego krycia.
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale kolor faktycznie wżera się w usta, więc niby tint :P
UsuńTo nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńJednym słowem bubel
OdpowiedzUsuń