wtorek, 31 grudnia 2013

Szczęśliwego Nowego Roku!

Witajcie!

Pewnie większość z Was pochłonęły już sylwestrowe przygotowania :) Moja przystawka - pizzerinki z ciasta francuskiego właśnie się pieką, więc mam chwilę na złożenie Wam życzeń ;)

Życiowo - szczęścia, sukcesów, a także dużo zdrowia i cierpliwości,
Kosmetycznie -samych hitów, promocji -70% na kosmetyki i idealnie trafionych kolorów,
Blogowo - jak najwięcej czytelników i owocnych, satysfakcjonujących współprac, a jak najmniej spamu i hejtu,
Życzę Wam, żeby każdy dzień 2014 roku przyniósł sporą dawkę pozytywnych emocji :)

źródło:http://www.fajerwerki.net.pl
A teraz... bawcie się doskonale! :)

Pozdrawiam sylwestrowo,

PODPIS

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozczarowania 2013



Witajcie!

Bardzo ciężko było mi znaleźć tytuł do tego postu. Buble 2013? Przecież nie wszystkie kosmetyki, które mnie nie zadowoliły są bublami. Koniec końców padło na rozczarowania i myślę, że ten tytuł dosyć dobrze oddaje klimat dzisiejszego postu.
Kolejnym problemem były zdjęcia. Większości produktów, o których zaraz przeczytacie już ze mną nie ma, cieszą (lub nie) inne dziewczyny, gdyż puściłam je dalej w świat. Dlatego też wiele zdjęć pochodzi z recenzji tych produktów. No to... startujemy!

 Pierwsze rozczarowanie... Zestaw Mary Kay Satynowe dłonie.


Miał robić z nimi cuda, a na dłuższą metę otrzymujemy efekt bliższy papierowi ściernemu, a nie satynie. Parafina z parafiną podlana parafiną i bliżej niezidentyfikowanymi składnikami za jedyne 149zł, skusicie się?

Dalej... odżywka do rzęs NewVitaLash


Niestety, u mnie nie było efektów.

Być może zaskoczy Was obecność tego produktu w zestawieniu...


Maybelline Baby Lips! Spodziewałam się cudów po zachwytach, jakie czytałam na temat tej pomadki. Dostałam produkt bardzo przeciętny, o wiele gorszy od pomadek Sylveco czy Tisane.

Po zachwytach jednej z moich blogowych koleżanek nad czekoladowo-miętowym balsamem do ust Palmer's Cocoa Butter Formula postanowiłam przetestować wersję czekoladowo-wiśniową.


O ile balsam w tubce o tym samym zapachu bardzo lubiłam, to sztyft jest okropny i zastanawiam się, czy wersja z miętą aż tak się różni od tej wiśniowej. Recenzja koszmarka już wkrótce.

Następny produkt również wiele dziewczyn sobie chwali.


Odżywka Garnier Ultra Doux z awokado i masłem karite nie polubiła się z moimi włosami, chociaż bardzo na nią liczyłam.

Nie tylko odżywka Ultra Doux nie polubiła się z moimi włosami.


Psikadła Loton Keratin Repair używałam przez jakiś czas, ale z braku efektów przestałam. Lubi ją KasiaS, więc oddam jej swoją buteleczkę :)

Coś do twarzy? Bardzo proszę. Przestawiam emulsję do mycia twarzy Waschemulsion Alverde.


Alkoholowy wysuszacz. Jestem w fazie testów, ale na razie rozczarowała mnie. Nawet bardzo.

Jednak emulsja Alverde jest cudem, w porównaniu z żelem do mycia twarzy Choisee z lawendą i ylang-ylang.


Produkt ten ma dwie cechy - podle wysusza i jeszcze bardziej szczypie w oczy. Masakra.

Nie "zawiódł" też Avon.


Ich płyn do demakijażu Extra Lasting jest najgorszym produktem do demakijażu, jaki moje oczy i twarz widziały.

Micel Delia nie jest 100% bublem.


Po tylu zachwytach spodziewałam się niezłego micela, a otrzymałam micel, który się klei. A ja nie lubię, gdy coś się klei.

Ostatnim produktem pielęgnacyjnym, który podczas przedświątecznych porządków gdzieś mi się zapodział jest perfumowany balsam Khalida.


Zapach jest piękny... ale bardziej nietrwały niż moje marzenia o wygranej podczas losowania LOTTO (gdy jest wieeeeeeeeeeeeelka kumulacja). Szkoda, wielka szkoda!

Pora na kolorówkowe koszmarki.
Ten rok "należał" do eyelinerów i kredek, szczególnie tych w różnych odcieniach niebieskiego.
Najpierw liner Essence z limitki Vintage District.


Turkusowy horror w pięknym odcieniu.

Dobra, jeden niebieski liner piekła (tzn turkusowej pandy) nie czyni. Ale żeby drugi?


Drugi liner i zarazem drugi produkt od Alverde (creme-eyeliner) na tej liście. Nie polecam!

To nie koniec niebieskich koszmarków! Pozostała jeszcze pseudowodoodporna kredka Flomar.


Taka z niej Waterproof eyeliner jak ze mnie Marylin Monroe. Ta kredka jest makijażoodporna i moim zdaniem nie nadaje się do niczego. Znowu miało być tak pięknie...

Ostatnim kosmetykiem tego typu, który mnie kompletnie nie zachwycił jest kredka Essence.

źródło: http://www.essence.eu
Stays no matter what najprościej określają trzy słowa: nieczarna, nietrwała i nietemperowalna. Poleciała w świat zanim zdążyłam zrobić jej zdjęcie.

Został jeszcze korektor do brwi Delia Onyx, który jest ulubieńcem wielu z Was.


Nie pasuje mi w nim szczoteczka, która jest wyjątkowo nieprecyzyjna i nakłada produkt wszędzie, tylko nie na brwi. Z podobnymi produktami od Eveline i Catrice nie mam tego problemu.

Koniec tortur z produktami do oczu czas... na usta!

Na początek... też Mary Kay!


Błyszczyki marykat@play miały być hitem, a okazały się kitem. Bardziej klejące od Kropelki i Super Glue, w sam raz do zaklejenia ust wrogowi (albo takiej gadule jak ja :P ).

Następna pozycja może Was zaskoczyć...


Pomadka Celia Care nie jest złym produktem, ale nie powtórzyła sukcesu serii nude. Najbardziej rozczarował mnie nierównomierny kolor, ale prawdę mówiąc to "tylko" rozczarowanie, do miana bubla jej daleko.

Pozostając przy czerwonych pomadkach mam dla Was kolejne zaskoczenie.


Zaraz, zaraz - przecież Rouge Caresse od L'Oreal znalazła się wczoraj w ulubieńcach, a tu nagle bubel? I owszem. Rebel red była najłagodniej mówiąc kiepska, w przeciwieństwie do Nude Ingenue, którą wczoraj widziałyście w zestawieniu tegorocznych hitów :)

Gel Tint Essence również trudno zaliczyć do udanych produktów.


Fatalna aplikacja od razu skazała go na porażkę...

...w przeciwieństwie do matowego błyszczyka tej samej marki.


Stay matt nie jest zły, ale są lepsze. Na przykład w ofercie Manhattanu.

Naustnym koszmarkiem okazała się też pomadka MeMeMe.


Cherub Blush to jedna z najgorszych pomadek, jakiej kiedykolwiek używałam.

Baty należą się również producentowi jednych z moich ulubionych pomadek - Rimmelowi!


Vinyl Max to jeden z gorszych błyszczyków, jakie miałam.

A teraz moment, na który czekacie od początku - niechlubna trójka najgorszych kosmetyków 2013!

3 miejsce przypada...


..."odżywce do włosów" Tahe.

Drugie miejsce trafia do...


...marki Revlon za poczwórne kremowe cienie Beyond Natural. Gdybym nie znała Color Tattoo Revlony na dobre zraziłyby mnie do cienii o tej konsystencji.

Na koniec prawdziwy król bubli. Najgorszy. Najpaskudniejszy. Najbardziej denerwujący...


...krem wodny It's Skin VC Effector. Trzymajcie się od niego z daleka, jeśli Wam twarz miła, naprawdę.

Cieszy mnie, że o wiele więcej produktów mogłam pokazać w ulubieńcach niż w rozczarowaniach, a w tych ostatnich zdecydowanie więcej było samych rozczarowań niż koszmarnych bubli.  Życzę Wam (i sobie), żebyście w przyszłym roku nie miały kandydatów do wpisania na listę bubli.

Pozdrawiam z pociągu :)

PODPIS

niedziela, 29 grudnia 2013

Ulubieńcy 2013

Witajcie!

Rok prawie za nami, więc czas na kolejną porcję kosmetycznych podsumowań. Post jest długi, zdjęć sporo, a co za tym idzie - grono ulubieńców jest naprawdę pokaźne! Bardzo się cieszę, że część tych fantastycznych produktów odkryłam właśnie dzięki Wam. W zestawieniu znalazło się kilka kosmetyków znanych (i lubianych) od lat, a także sporo nowości. Wspólnym mianownikiem jest mój zachwyt nad nimi przez mniejszą bądź większą część roku... i fakt, że mogę je polecić każdej z Was, o ile jeszcze ich nie znacie. Jesteście ciekawe, co zawładnęło moim kosmetycznym sercem w tym roku? Nie trzymam Was już dłużej w niepewności!

Podobnie jak w przypadku odkryć 2013 zacznę od pielęgnacji.
W kategorii oczyszczanie twarzy bezkonkurencyjnie wygrało mydło Savon Noir.


Podbiło moje serce (a raczej twarz) za rewelacyjne właściwości oczyszczające i bezproblemowe zmywanie nawet podkładów, baz czy BB kremów naszpikowanych silikonami.

Pora na kremy do twarzy. Tegorocznymi hitami (i odkryciami zarazem) są kremy marki Sylveco.


Ich lekki krem brzozowy dba o skórę mojej twarzy w dzień, a na noc używam tłustego i ekstremalnie nawilżającego kremu brzozowo-nagietkowego z betuliną. Jest rewelacyjny i dzięki niemu Savon Noir nie przesusza mojej twarzy.

To nie koniec produktów Sylveco!


Ich rokitnikowa pomadka ochronna o zapachu cynamonu okazała się najlepszym nawilżaczem ust, jakiego używałam w mijającym roku.

Następną kategorią produktu, absolutnie niezbędnego w każdej łazience ;), jest... samoopalacz!


Niestety jestem osobą "obdarzoną" innym kolorem każdej części ciała. Pech chciał, że twarz jest zawsze jaśniejsza od reszty... co wygląda śmiesznie. Collistar Magic Drops pomaga mi delikatnie wyrównać koloryt - bez plam, pomarańczki i smug.

Przechodzimy do pielęgnacji ciała. Na początek oczyszczanie i bezkonkurencyjne żele Balea.


Wypróbowałam różne zapachy - tropikalne, kokos, brzoskwinia, aloes.... Wszystkie są świetne, mam ochotę na więcej! :)

Czas na peeling. W tym roku najlepszy okazał się ten marki Palmer's.


Cocoa Body Scrub dostałam go na jednym ze spotkań i zachwycił mnie od pierwszego użycia. Na pewno kupię kolejne opakowanie!

Pod prysznicem przyda się również coś do golenia np. rewelacyjny żel Balea.


Rasiergel pachnie obłędnie, jest wydajny, nadaje świetny poślizg maszynce i nie wysusza skóry - czego chcieć więcej?

Najlepszym balsamem do ciała okazał się również Palmer's.


Cocoa Butter Formula pięknie pachnie i doskonale nawilża skórę, nawet bardzo suchą.

Latem skóra potrzebowała ukojenia. Przyniosły je dwa aloesowe kosmetyki.


Żel Vaseline Aloe Fresh nawilżał i chłodził ciało po opalaniu, a mgiełka Sun Ozon Apresspray doskonale sprawdzała się jako szybki, plażowy nawilżacz.

W dziedzinie pielęgnacji ciała zostałam oczarowana przez suche olejki.


Najlepszym z najlepszych jest Nuxe Huile Prodigieuse Or migoczący setkami delikatnych drobinek - cudo! Jest idealny na lato i nadchodzący karnawał.

Hitem ostatniego roku są kwasoskarpetki.


Te marki Tony Moly - Shiny Foot na pewno kupię ponownie, byłam zachwycona efektem.

Koniec z pielęgnacją ciała, czas przejść nieco wyżej... do włosów. W tej kategorii prym wiodą dwa rosyjskie produkty.
Ulubionym szamponem został Love2Mix Organics.


Wariant z pomarańczą i chilli wspaniale pachnie, dokładnie oczyszcza włosów i nie wysusza ich, a także nie plącze nadmiernie.

W kategorii odzywek wygrywa balsam Receptury Babuszki Agafii na łopianowym propolisie.


Nawilża i wygładza włosy oraz sprawia, że są przyjemnie sypkie. Po pierwszym użyciu nie mogłam przestać ich dotykać, a normalnie tego nie robię :P

Ostatnim włosowym hitem jest polski jedwab do włosów.


Jedwab w płynie Green Pharmacy to jeden z najlepszych produktów tego typu, jaki miałam (a było ich wiele).

Koniec produktów do pielęgnacji, nadeszła pora na kolorówkę :)
Na początek fundament makijażu - podkłady.


Genialny podkład Revlon Colorstay, koniecznie dla skóry suchej i normalnej. Można nim uzyskać krycie od delikatnego do mocnego, jest dostępny w wielu kolorach i wygląda na twarzy naturalnie, nie tworzy efektu maski. Uwielbiam go!


Kolejny raz do ulubieńców trafia świetny, lekki Bourjois Healthy Mix, którego używam podczas cieplejszych pór roku. Mam już kolejną butelkę, tym razem nowej wersji - oby była równie dobra!

A jeśli nie podkład... to może azjatyckie kremy BB?


Stary, dobry ulubieniec - Missha Perfect Cover i dwie tegoroczne nowości - lekki, ciemny i niewybielający (hurra!) Skinfood Good Afternoon Peach Green Tea BB i jaśniejszy, ale nieziemisty Etude House Precious Mineral BB cream.

Niewiele zmieniło się też w kategorii korektorów... a raczej kamuflaży.


Kółeczko Kryolan dzielkie maskowało wszystkie niespodzianki :)

Pora na jedną z bardziej lubianych przeze mnie kategorii - wszelkiej maści pudry!
Nieskazitelny mat zapewniał mi puder Inglot z nowej serii 3S.


Doskonale matuje skórę i nie zmienia jej koloru. W założeniu jego żółtawy odcień ma neutralizować zaczerwienienia, ale prawdę mówiąc nie sprawdzałam, jak sobie radzi w tej roli ;)

Od lat jestem wierna Meteorites Guerlain.


Prasowana wersja jest wspaniała - pięknie wykańcza makijaż, ładnie matowi skórę, jednak bez płaskiego efektu, i sprawia, że buzia twarz wygląda na wypoczętą. Mój zachwyt spotęgował mój ojciec, który na bezcłówce po 6(!) latach polowania w końcu dorwał beżowe kulki, które również z miejsca podbiły moje serce.

Ostatnim genialnym pudrem są słynne pryzmy Givenchy.


Lubię Prisme Libre za delikatne ujednolicanie kolorytu twarzy i naturalny efekt. No i są nie do wykończenia!

Pozostając w tematach pudrowych pora na róże, bronzery i rozświetlacze.
W pierwszej kategorii bardzo polubiłam mój majowy łup - róż M.A.C


Mineralize Blush w kolorze Dainty idealnie współgra z moją karnacją, jestem nim zachwycona!

Kolej na różo-bronzer i bronzer, czyli starych znajomych od Benefit ;)


Dallas to drugi, obok Dainty z ulubionych róży do policzków. Używam ich na zmianę.
Hoola jest bronzerem idealnym - bez najmniejszej nutki pomarańczu!

Jednym z odkryć drugiej połowy roku, które zasłużyło na swoje miejsce w ulubieńcach jest rozświetlacz The Balm.


Mary-Lou Manizer ma szampański odcień i rozświetla wszystko, co tylko chcemy bez efektu bombki choinkowej. Ideał!

Tyle jeśli chodzi o makijaż twarzy, pora przejść do oczu.
Ogromna ilość zajęć i poranne wstawanie skutecznie zniechęcały do starannego makijażu cieniami Inglot i Kobo.


W tym roku musiały ustąpić genialnym Color Tattoo od Maybelline. Na zdjęciu moje ulubione - Pink gold, On and on bronze, Everlasting navy i Permanent Taupe.

W zestawieniu nie mogłam pominąć wodoodpornych kredek do oczu, które naprawdę są nie do zdarcia!


Jako cienie i klasyczne kredki służyły mi Jumbo liner 12HR wear od Sephory w odcieniach Bronze, Green, Copper i Silver.


Najnowszy nabytek (z listopada) - dwie Bourjois Color Clubbing Waterproof podbiły moje serce już w Rossmannie. Wybrałam wtedy Bleu neon i Loving green i strasznie ubolewam nad brakiem szarej, w Super-Pharm też są już wykupione :(

Klasyczny makijaż rzęs chętnie wykonywałam jedną z nowości marki L'Oreal.


Tusz False Lash Wings spełnił moje oczekiwania. Po jego wykończeniu wróciłam do starego faworyta - Diorshow Iconic, jednak w 2013 to L'Oreal wiódł prym na moich rzęsach.

Kiedy miałam ochotę na odrobinę koloru chwytałam za letnią nowość Maybelline.


Colossal Color Shock o odcieniu Electric teal daje widoczny turkus nawet na moich czarnych rzęsach. Uwielbiam go!

Następnym produktem w zestawieniu jest liner marki Rimmel.


Niech Was jednak nie zmyli nazwa! Waterproof Gel Eyeliner dzielnie służy mi... do podkreślania brwi, z czym radzi sobie fantastycznie.

Na koniec zostawiłam moje ulubione mazidła do ust. W tym roku wypróbowałam ich wiele, ale do ulubieńców trafiła garstka.
Na początek moje faworytki od lat - szminki M.A.C.


Najbardziej lubię właśnie te trzy - matową Mehr, satynową Viva Glam II i moją ukochaną matową Russian Red. Czuję, że kolekcja będzie rosnąć wraz z kolejnymi wizytami w UK ;)

Kolejne "stare znajome" to pomadki Rimmel.


W minionym roku z gamy Lasting Finish najczęściej nosiłam 105 (matowa seria Kate Moss), Paradise i Drop of Sherry. Ciekawe, które będą moimi ulubionymi w 2014 roku?

Następnymi pomadkami, które podbiły moje usta w minionym roku są letnie nowości proponowane przez Maybelline.


Pomadki Color Whisper polubiłam tak bardzo, że od razu kupiłam sobie aż trzy! Nie wiem, którą lubię najbardziej - nudziakową Mocha muse, pomarańczową Orange attitude, czy różową Rose of attraction.

Najtrudniej było mi wybrać faworytkę wśród modnych w tym roku pomadek w kredce.


Ostatecznie zwyciężyła Astor Soft Sensation Lip Butter w kolorze Loved up, która niezwykle często gości na moich ustach.

Pozostając w nudziakowym nastroju pora na kolejną stosunkowo nowa pomadkę w moich zbiorach.


Czerwona L'Oreal Rouge Caresse kompletnie się u mnie nie sprawdziła, ale jej beżowa siostra Nude Ingenue jest fantastyczna.

Ostatnim naustnym hitem tego roku były lakiery do ust. Mnie najbardziej zachwyciły te od L'Oreal.


Shine Caresse w kolorach Juliet i Lolita to fantastyczne produkty, trzeba jednak uważać na odcienie płatające psikusy.

Na sam koniec akcesoria, a raczej (nieco stuningowany) zestaw podróżny pędzli Sunshade Minerals.


W tym roku sporo czasu spędziłam poza domem i zestaw spisał się idealnie!


Ufff, dobrnęłam do końca :) Biegnę zobaczyć Waszych ulubieńców, a potem spakować się na sylwestrowy wypad w góry :)

Pozdrawiam,

PODPIS