niedziela, 30 czerwca 2013

'Testuję z Maliną' - Eveline Cosmetics Slim Extreme 4D - Złote serum wyszczuplająco modelujące - Recenzja

Witajcie!

Dwa dni temu recenzowałam peeling z serii Slim Extreme 4D, który otrzymałam do testów w ramach Malinowego Klubu.



Dzisiaj mam dla Was recenzję Złotego serum wyszczuplająco modelujacego z tej samej serii. Serum zostało okraszone licznymi obietnicami producenta - marki Eveline. Czy jest tak rewelacyjne jak sugeruje producent? Dowiecie się za chwilę :)

Opis producenta znajdujący się na opakowaniu:
Złote serum wyszczuplająco-modelujące to luksusowa kuracja redukująca tkankę tłuszczową zainspirowana najnowszymi osiągnięciami światowej kosmetologii i medycyny estetycznej. Innowacyjna formuła, bogata w czyste 24-karatowe złoto oraz unikalną kompozycję składników aktywnych, stymuluje proces spalania tkanki tłuszczowej o pozwala na uzyskanie perfekcyjnie proporcjonalnych kształtów.

Przełom w wyszczuplaniu i modelowaniu sylwetki.

24-karatowe złoto, działając w synergii z bogatym w kwas hialuronowy bio-Hyaluron Slim Complex i ekstraktem z miłorzębu japońskiego, skutecznie stymuluje mikro-krążenie w tkance podskórnej, usuwa gromadzące się w komórkach toksyny, w rezultacie zauważalnie redukując cellulit. Złote serum pozostawia na skórze delikatny film, tworząc niewidzialny gorset rozświetlający i wygładzający ciało - subtelnie mieniący się złotymi drobinkami. Kompleks Lipocell-Slim wykazuje silne działanie wyszczuplające i modelujące sylwetkę. Napina skórę, zwiększa jej odporność na rozciąganie i pomaga utrzymać optymalną elastyczność. Roślinne komórki macierzyste - PhytoCellTec, aktywizują osłabione i uśpione komórki macierzyste w skórze, przez co stymulują jej regenerację. Pozwala to w naturalny sposób zwalczać cellulit. Olejek arganowy skutecznie redukuje nawet zaawansowany cellulit oraz wyraźnie zmniejsza widoczność rozstępów. Mleczko roślinne Chufa Milk EC, algi laminaria oraz kompleks witamin A, E, F głęboko odżywiają, nawilżają i rewitalizują.

Potwierdzona skuteczność:
- wyraźnie zmniejszenie cellulitu
- ujędrniona, aksamitnie gładka skóra
- wygładzenie nierówności skóry

Efekt 4D Wyszczuplanie i modelowanie sylwetki w czterech wymiarach:
- zwalcza zaawansowany cellulit
- redukuje tkankę tłuszczową
- modeluje i wyszczupla sylwetkę
- działa do 48h

Sposób użycia:
Niewielką ilość preparatu wmasuj dwa razy dziennie okrężnymi ruchami w miejsca zaatakowane cellulitem. Przyjemne uczucie chłodzenia towarzyszące aplikacji jest gwarancją natychmiastowego działania. Pierwsze rezultaty widoczne są po ok. 3-4 tygodniach regularnego stosowania. Dla podtrzymania uzyskanego efektu zaleca się stosować serum przez cały rok, 2-3 razy w tygodniu. Po użyciu preparatu należy umyć dłonie.

Skład: Aqua, Butylene Glycol, Centella Asiatica Leaf Extract, Glycerin, Alcohol, Argania Spinosa Kernel Oil, Sodium Polyacrylate, Paraffinum Liquidum, Trideceth-6, Hyaluronic Acid, Caffeine, Cyperus Esculentus Tuber Extract, Xanthan Gum, Cetearyl Alcohol, Sodium Salicylate, Lecithin, Silica, Laminaria Hyperborea Extract, Propylene Glycol, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Betaine, Gold, Menthol, Polisilicone-11, Laureth-12, Malus Domestica Fruit Cell Culture Extract, Polysorbate 20, PEG-20 Glyceryl Laurate, Tocopherol, Linoleic Acid, Retinyl Palmitate, Panthenol, Allantoin, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiasolinone, Methylsothiasolinon, Parfum, Mica, Cl 77491, Cl 77492.


Opakowanie:
Podobnie jak w przypadku peelingu mamy do czynienia z miękką tubką stojącą zamknięciu. Szkoda, że w przeciwieństwie do siostry jest nieprzezroczysta. Na szczęście patrząc pod światło można zobaczyć ile produktu (mniej więcej) jeszcze nam zostało. Produkt wydobywa się łatwo, ale mam wrażenie, że pod koniec będę musiała rozciąć tubę. (0,75 pkt / 1)

Konsystencja / kolor:
Konsystencja jest w sam raz, produkt dosyć przyjemnie i łatwo rozprowadza się na skórze cienką, równą warstwą i dosyć szybko się wchłania.


Jak widać produkt jest jasny, z milionem chamskich złotych drobin. Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie fakt, czy jest to prawdziwe złoto, czy też nie bo daje efekt niczym bazarowy złoty brokat, a ja tego bardzo nie lubię! Jak tak wg Eveline wygląda subtelne rozświetlenie to podziękuję, bo wyglądam jak niesubtelna bombka choinkowa. Wyglądało to o tyle śmiesznie, że użyłam produktu rano (m.in. na uda), zapomniałam o nim, ubrałam spódnicę i wyszłam. Świeciłam się jak bombka powyżej kolan - niżej nie mam cellulitu, więc nie aplikowałam produktu. Do tego te chamskie drobinki nie chciały się odczepić! Za tą tonę świecidełek produkt ma u mnie ogromny minus.


Nie mam nic przeciwko obiecywanemu subtelnemu rozświetleniu, ale przeciwko nachalnemu brokatowi i owszem! Szkoda, że aparat po raz kolejny nie pokazał Wam tego "cudownego" efektu :/ (0,25 pkt / 1)

Zapach:
Podobny do zapachu peelingu jednak w przypadku serum wyczuwam dodatkowo
sporą dawkę mentolu. Nie przeszkadza mi to, lubię takie aromaty :) (1 pkt / 1)

Pojemność / wydajność:
Tuba standardowo zawiera w sobie 250ml kosmetyku. Zobaczcie jak rozprowadza się na skórze porcja widoczna na przedostatnim zdjęciu:


Produkt jest bardzo wydajny, pod tym względem spełnia moje oczekiwania (1pkt / 1)

Działanie:
Na wstępie muszę zaznaczyć, że producent deklaruje efekt po 3-4 tygodniach, a ja stosuję te produkty dopiero od dwóch. Na pewno dam Wam znać, czy po dłuższym czasie coś się zmieni :)

Podoba mi się fakt, że produkt szybko się wchłania i nie pozostawia po sobie klejącej warstwy, dzięki czemu chętnie używam go dwa razy dziennie, a nie jedynie wieczorem. Po aplikacji skóra jest nawilżona i wygładzona. Mimo diety i w miarę regularnej aktywności fizycznej nie zauważyłam jakiegokolwiek wpływu na cellulit, a wygładzenie skóry jest porównywalne z tym, jakie uzyskiwałam podczas stosowania innych produktów tego typu. Z drugiej strony nie wierzę w zbawienne działanie kremów na cellulit, cudów nie ma ;) Używam ich dla poprawienia gładkości i jędrności skóry. Produkt radzi sobie z tym nieźle, ale nie lepiej od innych kosmetyków. Najbardziej podoba mi się przyjemny efekt chłodzenia utrzymujący się ładnych kilka minut. Niestety kosmetyk zawiera paskudne drobinki, które go u mnie dyskwalifikują. (2,5 pkt / 6)

Podsumowanie:
Producent zalał nas falą obietnic gruszek na wierzbie. Produkt niby rewolucyjny, a podobny w działaniu do innych specyfików tej samej marki, które de facto lubię (dlatego chciałam przetestować tą czterowymiarową rewelację)  ;) Miało być super, a wyszło jak zwykle, z dodatkiem irytującego brokatu.
Ocena: 5 pkt / 10
Prawdopodobnie nie kupię ponownie, wolę sięgnąć po inne produkty z serii Slim Extreme pozbawione drobinek.

Pozdrawiam,

post signature

sobota, 29 czerwca 2013

Ulubieńcy czerwca

Witajcie!

Dzisiaj szybki post z ulubieńcami ostatniego miesiąca :) W większości są to nowe produkty, które w czerwcu podbiły (lub dalej podbijały ;) ) moje serce i skórę ;)


W kategorii pielęgnacja polubiłam serum do twarzy z serii Receptury Babuszki Agafii oraz olejek do ciała Ultimate Beauty Oil Garnier, który podobnie jak w maju, ratował mnie w kryzysowych sytuacjach :)

Wśród kolorówki widzicie dwóch ulubieńców zeszłego miesiąca: tusz False Lash Wings od L'Oreal i rozświetlacz Along Came Betty.
Przypadły mi do gustu dwie naustne nowości w moich zbiorach - lakier do ust L'Oreal Shine Caresse w odcieniu 300 Juliet i nowość od Astor - balsam, błyszczyk i pomadka w jednym, kryjąca się w kredce Soft Sensation. Mam dwa kolory, ale nudziakowy 002 Loved Up jest moim faworytem :)
Na twarz najchętniej nakładałam BB Skinfood Good Afternoon Peach Green Tea, który sprawdził się nawet podczas upałów.
Ostatnią nowością w zestawieniu jest pisak do brwi Misslyn, który jest rewelacyjny (w przeciwieństwie do Flomarowego odpowiednika).

Mam co recenzować :) Już jutro pojawi się recenzja serum z serii Eveline Slim Extreme 4D.


Wszyscy mają Bloglovin? Chyba większość, więc i ja postanowiłam się zarejestrować. Zapraszam do obserwowania :)


Miłego popołudnia,

post signature

piątek, 28 czerwca 2013

'Testuję z Maliną' - Eveline Slim Extreme 4D - Złoty peeling - masaż drenujący - Recenzja

Witajcie!

Zapraszam na recenzję produktu, który otrzymałam do testów w ramach Malinowego Klubu :)


W paczce od Maliny znalazłam 4 kosmetyki Eveline, jako pierwszy przybliżę Wam Złoty  peeling- masaż drenujący z kofeiną.

Opis producenta znajdujący się na opakowaniu:
Złoty peeling-masaż drenujący to innowacyjny produkt wyszczuplający zainspirowany najnowszymi osiągnięciami światowej kosmetologii i medycyny estetycznej. Peeling-masaż skutecznie złuszcza martwy naskórek, przywracając skórze blask i świeżość.

Przełom w wyszczuplaniu i modelowaniu sylwetki.

Czyste 24-karatowe złoto, działając w synergii z bogatym w kwas hialuronowy bioHyaluron Slim Complex, guaraną i kofeiną, skutecznie stymuluje mikro-krążenie w tkance podskórnej, usuwa gromadzące się w komórkach toksyny, w rezultacie zauważalnie redukując cellulit. Innowacyjny kompleks Lipomoist 2013 zawierający ekstrakt z alg, bogaty w peptydy, mikroelementy oraz witaminy tworzy na powierzchni skóry mikrosiateczkę zapobiegającą parowaniu wody z naskórka. Nawilża, wygładza, ujędrnia oraz zwiększa przenikanie składników aktywnych w głąb skóry, intensyfikując efekt wyszczuplający. D-panthenol koi i łagodzi podrażnienia.

Efekt 4D Wyszczuplanie i modelowanie sylwetki w czterech wymiarach:
- nawilża i wygładza
- rewitalizuje
- napina i ujędrnia
- działa do 48 godzin

Innowacyjna formuła bogata w aktywne mikrogranulki delikatnie usuwa obumarłe komórki, likwidując szorstkość i łuszczenie się naskórka. Rewitalizujący masaż odświeża i dodaje energii, pozostawiając skórę jedwabiście gładką. Wygładzona i rozgrzana skóra jest gotowa na kurację antycellulitową.

Sposób użycia: podczas kąpieli rozprowadzić preparat na wilgotnej skórze ciała w partiach szczególnie wymagających wzmocnionej pielęgnacji antycellulitowej. Intensywnie masować okrężnymi ruchami przez 3 do 5 minut. Dokładnie spłukać wodą, osuszyć i zastosować odpowiedni preparat pielęgnacyjny z linii Slim Extreme 4D. Polecamy używać 1-3 razy w tygodniu w zależności od potrzeb.

Skład: Aqua / Water, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, Acrylates / C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Cocamide DEA, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Caffeine, Glycerin, Butylene Glycol, Paullinia Cupana Seed Extract, Centella Asiatica Leaf Extract, Urea, Poliquaternium-7, Hyaluronic Acid, Gold, Xanthan Gum, Carrageenan (Chondrus Crispus), Glucose, Panthenol, Allantoin, Methylchloroisothiasolinine, Methylisothiasolinon, Parfum, Mica, Cl 77491, Cl 77492. 

Opakowanie:



Peeling znajduje się w miękkiej,  półprzezroczystej tubie. Fajnie, że widać ile produktu pozostało w opakowaniu. Nie ma najmniejszego problemu z wydobyciem peelingu z tubki i mam wrażenie, że nawet pod koniec opakowania obejdzie się bez rozcinania tubki.


Samo zamknięcie jest szczelne, ale można je otworzyć nawet mokrymi rękoma bez łamania sobie paznokci i siłowania się z nim. Średnica otworu jest adekwatna do konsystencji peelingu. Szata graficzna serii mnie nie razi. (1 pkt / 1)

Konsystencja / kolor:
Produkt jest dosyć gęsty, ale nie na tyle żeby utrudniać jego wydobycie z opakowania. Peeling łatwo i wygodnie rozprowadza się na skórze.


Kolor jest przezroczysty z milionem złotych drobin, które lekko mnie irytują. (0,75 pkt / 1)

Zapach:
Słodki i owocowy, podoba mi się :) Nie utrzymuje się na skórze, więc nie będzie się gryzł z zapachem innych produktów (1 pkt / 1)

Pojemność / wydajność:
Tuba zawiera 250ml produktu, czyli standard. Wydajność jest w porządku, aczkolwiek moim zdaniem ten produkt jest zbyt mocny do stosowania 3 razy w tygodniu, nawet 2 to często. Producenci chyba zapominają, że zbyt częstym stosowaniem peelingów można sobie zrobić "kuku", bo cykl rogowacenia naskórka trwa średnio 4 tygodnie, a nie 3 dni... (0,5 pkt / 1)

Działanie:
Plusem są syntetyczne drobinki występujące w dosyć sporej ilości. Mają kształt kuleczek i przynajmniej mam pewność, że nie zranią mojej skóry tak jak kryształy soli w peelingu Dax.


Zdziera dobrze, po jego zastosowaniu skóra jest wyraźnie gładsza i gotowa na następne kroki pielęgnacyjne. Działania antycellulitowego nie zauważyłam, produkt pozostaje na skórze za krótko żeby mógł coś zdziałać w tej materii.
Plusem jest fakt, że nie pozostawia na skórze paskudnej, tłustej warstwy (3,75 pkt / 6)

Podsumowanie:
To całkiem fajny produkt, ale obietnice producenta trochę przesadzone.
Ocena: 7 pkt / 10.
Myślę, że kupię go ponownie i będę używać jako klasycznego peelingu do ciała, bez tej całej antycellulitowej otoczki.


PS: Dziękuję za trzymanie kciuków! Wczoraj obroniłam licencjat z chemii na 5 :)

Pozdrawiam,

post signature

środa, 26 czerwca 2013

Waniliowo - imbirowy prysznic

Witajcie!

Dzisiaj szybka recenzja żelu pod prysznic Radox Soothe, który kupiłam w Super-Pharm za przysłowiowe grosze. Czy jest wart więcej? Na to pytanie odpowiem w dalszej części recenzji.


Opakowanie:
Plastikowa butelka do postawienia na zamknięciu. Takie rozwiązanie jest wygodne, nigdy nie miałam problemu z wydobyciem żelu z opakowania.


Wielkim plusem jest niekapiący "mechanizm" stosowany również w żelach Original Source i odżywkach Aussie. Opakowanie otwiera się łatwo (nawet mokrymi dłońmi), ale za to mamy gwarancję, że nic nam się z niego nie wyleje bez naszej zgody ;)

Zapach:
W tym miejscu zaczynają się schody. Producent obiecuje waniliowy-imbirowy aromat... a wyszło coś bliżej niezidentyfikowanego dla mojego nosa! Mam wrażenie, że jest on bardziej imbirowy niż waniliowy, ale czasem tą wanilię wyczuwam na pierwszym planie. Dziwny, ale bez dwóch zdań przyjemny i odświeżający.

Konsystencja:
Dosyć rzadka i lejąca, co znacząco ułatwia wydobycie kosmetyku z opakowania.


Nie jest tępa, więc produkt łatwo rozprowadza się na skórze. Pieni się średnio, ale myje naprawdę dobrze. Największy plus? Nie wysusza skóry!

Efekt:
Skóra jest dobrze oczyszczona, nie odczuwam uczucia ściągnięcia i przesuszenia. Z drugiej strony nie zauważyłam jakiegokolwiek działania pielęgnacyjnego - ot, żel robi co ma robić - przyzwoicie myje :)

Wydajność:
W tym miejscu nie mam ani czego się przyczepić, ani czego pochwalić. Nie jest źle, ale znam wydajniejsze produkty pod prysznic.

Podsumowanie:
Ot, przeciętny żel o interesującym zapachu. Nie należy do najwydajniejszych i super pielęgnujących produktów, ale z drugiej strony nie oczekiwałam tego w cenie oscylującej wokół 4zł (+/-1zł, nie pamiętam ile dokładnie zapłaciłam). Na szczęście dobrze myje, nie wysusza skóry i da się go zużyć do końca.
Warto? Za max 5zł warto :)

+ dobrze myje
+ ładny zapach
+ nie wysusza skóry
+ poprawna konsystencja
+ wygodne opakowanie
+ bez problemu można zużyć go do końca
+ cena

Żel mnie nie zachwycił, ale też nie rozczarował. W tej cenie pewnie jeszcze go kupię, jeśli nie będę miała pod ręką drogerii DM, a portfel będzie świecił pustkami ;)
Radox 3,5 - zaliczone!







Trzymajcie za mnie jutro kciuki! :)

post signature

wtorek, 25 czerwca 2013

Relacja ze spotkania


Witajcie!

Dzisiaj obiecana relacja z niedzielnego spotkania w Katowicach :)

Część zdjęć jest mojego autorstwa, resztę pożyczyłam od dziewczyn (na moich niestety nie miałam Was wszystkich! :( ).


Spotkanie odbyło się w Miss Cupcake na Sokolskiej.



Byłam tam pierwszy raz i jestem pewna, że wrócę tam wielokrotnie! Atmosfera, przesympatyczne dziewczyny i pyszne babeczki - to jest to! Polecam odwiedzić to miejsce :)

Po wejściu naszym oczom ukazał się taki widok:


Wybór babeczek okazał się o wiele trudniejszy, niż sądziłam ;)
W końcu zdecydowałam się na marchewkową z kremem cynamonowym (rewelacyjna!) i klasyczną red velvet :) Kusiła mnie jeszcze zachwalana przez Anię jabłkowa z karmelem, solony karmel i imbir z brzoskwinią - na pewno skosztuję je na następnym spotkaniu!


Czas na ważniejsze Babeczki :) W niedzielę w Miss Cupcake zjawiły się dwie Ale, dwie Anie, dwie Ole, dwie Kasie, Asia, Kamila  ;)

 Ola, Ania, Ala i Kamila


druga Ania i Asia


Kasia, jedna Ala, ja i druga Ala 


Zadowolona z wymianki druga Ola i dwie Ale :)


Skoro o wymiance mowa - pokażę Wam co zabrałam ze sobą do domu vel zaprezentuję resztę skarbów z wczorajszego zdjęcia zbiorczego ;)



Zacznę od prezentów :)
Na początek podarunek od By Dziubeka i Bath & Body Works :)  



Od By Dziubeka dostałyśmy letnie bransoletki i kupon rabatowy, a Bath & Body Works podarował każdej z nas cytrynową piankę do mycia rąk - dziękujemy! :)



Firma Loton podarowała nam kosmetyki do włosów. Ja dostałam spray do włosów z keratyną oraz stylizator do loków. Ciekawe, jak się sprawdzą :)




Pozostając w temacie włosów -  z wymianki trafił do mnie Wax Pilomax, który kiedyś bardzo lubiłam (a dawno nie używałam),  arganowa maska Joanna (o której krążą mocno skrajne opinie) i grafitowa henna Delia (do brwi).



Przygarnęłam też coś dla ciała: suplement ze skrzypem polnym (aktualny już się kończy), żel z aloesem Alter Medica, balsam do ciała z trawą cytrynową i kokosem Pat&Rub, hydrolat porzeczkowy z BU i próbki produktów Love Me Green.



Z kolorówki znalazłam dla siebie czerwoną kredkę do ust Pierre Rene,
oliwkowy pigment, pomadkę Madame Lambre
(w moim Hebe nie ma już tej marki :( ), błyszczyk Pat&Rub,
Cienie Vipera, na które namówiła mnie Ala - Kaprysek ;) liner Alverde
i próbki Annabelle Minerals - ciekawe, czy trafię z kolorem ;)







Mam nadzieję, że dziewczynom będą służyć kosmetyki, które znalazły w moim "kramiku" :) 


Ciekawe, czy wśród moich łupów znajdą się prawdziwe perełki!

Na sam koniec zdjęcie mojej skromnej osoby + dziewczyn oglądających prezenty od firmy Loton ;)




Dziękuję za miłe popołudnie i już nie mogę się doczekać następnego spotkania! :*

Pozdrawiam i wracam do mojego licencjatu - obrona tuż, tuż!


post signature

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Haul part 1

Witajcie!

Miała być relacja z wczorajszego spotkania, ale pozwolę sobie poczekać na zdjęcia od reszty dziewczyn :)

W związku z tym pokażę Wam dzisiaj pierwszą część moich ostatnich nabytków (i przy okazji efekt początków współpracy z GIMPem):


Tak prezentuje się wszystko :) Spora część produktów przybyła mi podczas wczorajszego spotkania, a szczególnie wymianki.

Dzięki uprzejmości Ani powiększyła się moja kolekcja produktów Balea :)


Z Czech Ania przywiozła mi 3 żele pod prysznic (mango, ananas i dobrze mi znany kokos & gardenia), 2 cytrynowe żele do golenia (dziewczyny bardzo je zachwalały na poprzednim spotkaniu) i nawilżające serum do twarzy. Jestem ciekawa tego ostatniego. Aniu - bardzo dziękuję za zakupy. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić DM. Szkoda, że części naszych wish-list nie było w Cieszynie :(

Tydzień temu odwiedziłam Super-Pharm i kupiłam masełko do ust w kredce Soft Sensation marki Astor, w ślicznym, delikatnym odcieniu 002 Loved Up. Spodobało mi się na tyle, że dwa dni później wróciłam po czerwony (a jakże!) 016 Va Va Voum, który ma zupełnie inną konsystencję ;)


Jak widzicie skusiłam się również na nowość od Maybelline - pomadkę Color Whisper w odcieniu 160 Rose of Attraction, który jest idealny na lato :)

Relacja ze spotkania i reszta skarbów już wkrótce, bądźcie czujne!

Pozdrawiam,

post signature

niedziela, 23 czerwca 2013

Coraz bliżej...

Witajcie!

Już za kilka godzin odbędzie się Katowickie spotkanie blogerek :)

Źródło zdjęcia: http://wawer.southernsun.pl/assets/gallery/dc6bb7b39663bdaa99f24327da4fa4a83827e4aa_560x560.jpg
Już nie mogę się doczekać babeczek z moimi Babeczkami :)
Przyda mi się małe odstresowanie.

Do zobaczenia Dziewczyny! :*

post signature

czwartek, 20 czerwca 2013

Awaria

Witajcie!

Od przedwczoraj prawie w ogóle nie ma mnie na blogach. Powinnam napisać Wam dzisiaj, że oddałam licencjat i wracam do blogowania, ale niestety - przedwczoraj szlag trafił mojego laptopa :(

źródło: http://www.favore.pl
Dobrze, że materiały do licencjatu miałam zapisane w kilku miejscach!
Posty, mam nadzieję, od jutra dalej będą sie pojawiać, ale niestety bez obróbki graficznej - Photo Shop zniknął razem ze starym kompem.

PS: W związku z awarią muszę kupić nowego laptopa. Może macie jakiś godny polecenia? :)

Pozdrawiam,

post signature

wtorek, 18 czerwca 2013

Oczyszczający szarak

Witajcie!

W ostatnim dniu trwania Rossmannowskiej promocji postanowiłam kupić na próbę 3 maseczki w saszetkach Ziaji. Zdążyłam przetestować pierwszą z nich - oczyszczającą na bazie szarej glinki. Jak się sprawdziła? O tym niżej :)


Opakowanie:
Zwykła saszetka mieszcząca 7ml kosmetyku. Szczerze mówiąc wolę maseczki w tubkach. Saszetka wystarcza na jedno zastosowanie, jeśli nałożymy ją na twarz, szyję i dekolt, lub na dwa w przypadku aplikacji jedynie na twarz.
Saszetka jest miękka, więc łatwo wydobywa się z niej maseczkę do samego końca. Dodatkowo łatwo się ją otwiera w przeznaczonym do tego miejscu.

Zapach:
Pachnie jak większość kremowych masek na bazie glinek - świeżo i jednocześnie ziemiście ;)

Konsystencja:
Kremowa i wygodna w aplikacji palcami i pędzlem. Jest dosyć gęsta, ale bez problemu można ją równomiernie nałożyć, a potem zmyć.
Zawiera szarą glinkę i jej zawdzięcza swój jasnoszary kolor:


Efekt:
Producent zaleca stosować maseczkę 2-3 razy w tygodniu. Miałam jedną saszetkę, którą zużyłam na dwa razy (BTW czy Ziaja ma może te maseczki w tubce?), więc nie mogę się wypowiedzieć na temat jej działania przy regularnym stosowaniu. U mnie sprawdziła się rewelacyjnie jako maseczka bankietowa. Twarz po jej zastosowaniu jest gładka, wyraźnie oczyszczona, odświeżona i matowa. Efekt matu utrzymuje się przez mniej więcej 2-3 godziny, a makijaż nałożony tego samego dnia przez długi czas pozostał perfekcyjny, nie musiałam nawet dodatkowo przypudrować twarzy albo zmatowić jej bibułką. Z tego powodu jestem z niej naprawdę zadowolona! Jedyne, czego nie zauważyłam to zmniejszenie widoczności porów - może przy częstym stosowaniu maseczka coś da, chociaż w cuda nie wierzę.


Podsumowanie:
Fajna maseczka, w dodatku kosztowała jedynie złotówkę z groszami :) Mimo wszystko regularne stosowanie takich saszetek jest mało ekonomiczne, chętnie kupię całą tubkę, o ile Ziaja ma takową w ofercie :) Na pewno skuszę się na nią od czasu do czasu, bo efekt matowej skóry i uczucie jej oczyszczenia bardzo mi się podoba!
Mam jeszcze zdjęcie fragmentu szarego potworka, po kilku minutach od nałożenia maseczki na twarz ;)


+ wygodna aplikacja
+ miękka tubka, maseczka nie marnuje się
+ łatwo się zmywa
+ wyraźnie oczyszcza skórę
+ matowi twarz na 2-3h
+ cena
+ dostępność

Polubiłam tą maseczkę i daję jej na razie mocną 4 :) Jestem ciekawa jej efektów przy regularnym stosowaniu - jeśli kiedyś się na takie pokuszę to na pewno zdam Wam relację!




Miłego popołudnia,

post signature