Pozostaję zarówno w temacie mazideł do ust, jak i w asortymencie marki Maybelline. Patrząc na kredki do ust marki chyba działają z zasadą "wszyscy mają w ofercie? mam i ja!". Nic więc dziwnego, że i Maybelline w końcu wypuściło na rynek podobny produkt. Łączy on właściwie dwa trendy - kredki sensu stricte i matowych ust. Jesteście ciekawe, czy Color drama intense velvet lip pencil jest hot or not?
Kredka to kredka. W tej kwestii Maybelline nie popłynęło z nurtem wygodnych, wykręcanych kredek tylko stworzyło klasyczne, przeznaczone do temperowania. Prawdę mówiąc wolałabym wersję wykręcaną. Temperują się przyzwoicie, jednak przy okazji marnuje się sporo produktu i ciężko uzyskać odpowiednią ostrość końcówki. W efekcie kredka jest średnio precyzyjna jeśli chodzi o zaznaczanie konturu ust. Na plus szczelne zamknięcie i końcówka w kolorze kosmetyku - nie musimy otwierać kredek aby odszukać odpowiednią.
Jak widzicie na zdjęciu część produktu podczas malowania wsiąka w drewno, estetki nie będą zachwycone.
Zapach:
Szminkowy ze sporą nutą owoców, różni się intensywnością w zależności od odcienia.
Konsystencja:
Niezwykle lekka i komfortowa, podczas aplikacji kredka aksamitnie sunie po ustach pokrywając je równą warstwą koloru. Dwie ciemniejsze mają świetną pigmentację, różowa jest pod tym zwględem średnia. Wykończenie jest faktycznie satynowe i mniej "velvet" niż np. płynne pomadki Bourjois. Noszą się bardzo dobrze i nie wysuszają ust. Jedyna wada - momentami minimalnie rozpływają się poza kontur, co zobaczycie na swatchach (celowo nie używałam bezbarwnej konturówki). Nie rzuca się to przesadnie w oczy ale ja o tym wiem i czasem mnie to irytuje ;)
Kolor:
Wybrałam dla siebie trzy: 140 Minimalist, 210 Keep it classy i 520 Light it up.
Na poczatek dwa swatche w różnym świetle:
Minimalist to jaśniutki róż. Jako jedyny z posiadanych przeze mnie odcieni ma delikatne drobinki. Niestety nie jestem z niego zadowolona. Na moich ustach w ogóle go nie widać, co wynika z gorszej niż w przypadku pozostałych egzemplarzy pigmentacji. Myślę, że dziewczyny o jaśniejszych ustach mogłyby go polubić.
Keep it classy kupiłam w ciemno i okazała się strzałem w 10! Kolor to taki jogurtowy koktail z jagód, coś pomiędzy ciemnym, brudnym różem, a fioletem. Na ustach wygląda przepięknie i bardzo często go noszę.
Na koniec Light it up czyli ładna, ciepła czerwień bez najmniejszych domieszek.
Jak widzicie Keep it Classy i Light it up kryją naprawdę pięknie (tak, to jedna warstwa), zdjęcia dobrze oddają satynowy efekt, jaki uzyskujemy na ustach (popatrzcie szczególnie na górną wargę).
Trwałość:
Trochę gorsza niż w przypadku satynowych pomadek MAC, jednak nie jest źle - wytrzymują na ustach kilka godzin. Uważajcie na posiłki, wtedy znikają ze środka ust z prędkością światła.
Wydajność:
W porządku, do pomalowania ust wystarcza jedna warstwa kosmetyku. Szkoda, że część marnuje się przy temperowaniu.
Podsumowanie:
Jestem absolutnie zakochana w kolorach i wykończeniu Keep it classy i Light it up, a Minimalist leży w szufladzie bo kompletnie się ze sobą nie dogadujemy.
- konieczność temperowania
+ dosyć neutralny zapach
+ trafiona konsystencja
+ nie wysuszają ust
+/- pigmentacja zależna od koloru
+ ładny efekt na ustach
+/- trwałość
+/- wydajność
Ciężko mi wystawić sumaryczną ocenę, gdyż dwa odcienie są naprawdę fajne, a jeden to dla mnie niewypał. Do tego nie do końca odpowiadające mi opakowanie i nie tak dobra jak u MACa trwałość (tak, czepiam się :) ).
W sumie mocne 3+, w tym 2+ dla Minimalist i po 4 dla pozostałych odcieni.
Jak Wam się podobają? Lubicie kredki do temperowania czy, podobnie jak ja, wolicie te wykręcane?
Ta różowa w środku mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubie szminki w kredkach:)
OdpowiedzUsuńMam keep it classy i light it up. I jeszcze in love with coral oraz fuchsia desire. ladnie wygladaja na ustach :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się te odcienie :).
OdpowiedzUsuńnie źle czuje w takich kolorkach :P
OdpowiedzUsuńprzyzwyczaiłyśmy się do tego, że nie temperujemy kredek do ust tzn większość firm zdecydowała się na opakowanie typu chubby stick i teraz to nawet nie pamiętam kiedy temperowałam kredkę (kiedyś używałam często tych do oczu i wtedy regularnie to robiłam raz w tygodniu albo raz na dwa tygodnie)
OdpowiedzUsuńTe do oczu wolę akurat temperowalne niż wykręcane :D
UsuńDwójeczka <3
OdpowiedzUsuńKeep it classy mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńKeep it classy wygląda fajnie :) Swoją drogą, nie widziałam ich u nas w drogeriach, można je normalnie kupić w sieciowych drogeriach?
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Keep it Classy i Light it up ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie stosowałam, ale odcienie mi się podobają
OdpowiedzUsuńwg mnie te kredki sa swietne :)
OdpowiedzUsuńkolory ktore mam sa intensywne na ustach, oprocz wlasnie "Minimalist" :)
520 jest cudna!
OdpowiedzUsuńNie znam, ale ten środkowy kolor zachwyca ;)
OdpowiedzUsuńForma kredek nie do konca mnie przekonuje, bo nie lubie przekombinowanych produktow i dla mnie szminka to ma byc szminka wysuwana, standardowa i koniec, ale musze przyznac, ze drugi kolorek wyglada ciekawie :)
OdpowiedzUsuńa gdzie je zakupiłaś?
OdpowiedzUsuńW UK. W Polsce ich chyba nie ma w ofercie :(
UsuńWow, na swatchu z numerami kolorów 210 prezentuje się zabójczo! Przepiękny kolor! Szkoda tylko, że to temperowana kredka, i że nie ma ich w PL.
OdpowiedzUsuń