sobota, 9 lutego 2013

Relacja z wizyty w M.A.C

Witajcie!

Pewnie większość z Was z nadzieją spogląda na mojego bloga czekając z utęsknieniem na zdjęcia moich M.A.Cowych łupów. Nie będę trzymać Was dłużej w niepewności :)

źródło: http://thebeautyjunkee.blogspot.com

Do sklepu M.A.C pobiegłam dosłownie napalona jak szczerbaty na suchary. W myślach już widziałam te kilka pomadek, między którymi nie będę potrafiła wybrać, bo wszystkie rzucą mnie na kolana.
Weszłam z moją karteczką zawierającą spis odcieni, które miałam ochotę przetestować.  Na wejściu napadło mnie dwóch konsultantów, z których jeden udał, że chce mi pomóc w wyborze.
Zgodziłam się wspominając w myślach genialną konsultantkę na stoisku w Manchester, która spędziła ze mną dobrą godzinę i znalazła moją ulubioną czerwoną szminkę (pokazywałam ją tutaj).
Nie powinno Was w takim razie dziwić, że wobec warszawskiego konsultanta miałam nie niższe oczekiwania. Grzecznie przekazałam panu czego szukam. On zaczął wyciągać wszystkie jasne pomadki, jakie znalazł wśród testerów. Na pytanie, które jego zdaniem będą dla mnie idealne odpowiedział z wielką łaską, że wszystkie będą pasować. Cóż, testy pokazały, że nie pasowała do mnie ani jedna. Pan już lekko skołowany poszedł w nieco inne rejony i tym razem pomadki faktycznie pasowały do mnie kolorystycznie, ale były dosłownymi klonami moich Rimmelek z matowej serii Kate Moss. Wiecie, że uwielbiam pomadki ale naprawdę nie potrzebuję kilku egzemplarzy różnych firm o tym samym odcieniu. Po przetestowaniu pierwszej i skwitowaniu słowami "ładna, ale mam już identyczną - wolałabym coś innego" pan pokazał mi 4 bardzo podobne. Nie uważacie, że to lekko bez sensu?
Po pomalowaniu się kilkunastoma pomadkami byłam nieco zrezygnowana (a nawet miałam na wizytę w M.A.C nieco więcej czasu niż planowałam bo towarzystwo poszło coś przekąsić). Dodatkowo atmosfera w sklepie (być może winne temu było podejście wspomnianych dwóch konsultantów) spowodowała, że po raz pierwszy w sklepie tej marki czułam się jak intruz i czym prędzej go opuściłam nie oglądając niczego więcej.

Jaki z tego morał? Sama nie wiem co dokładnie nie pasowało mi w tych pomadkach. Za jasne, za ciemne, zbyt intensywne? Po raz pierwszy nie jestem w stanie do końca się określić. Jedyne co wiem, to fakt, że nie podobałam się sobie w nich.  Najwyraźniej wyraźne usta w odcieniu nude nie są dla mnie i chyba powinnam porzucić poszukiwania na ostatnio pokazywanej Wam pomadce Maybelline - mam wrażenie, że nic lepszego nie znajdę. Rozczarowanie jest tym większe, że wiązałam z M.A.C spore nadzieje. Najwyraźniej zakupy kosmetyków tej marki są mi dane tylko i wyłącznie w Manchester, czego sobie nie odmówię podczas następnych odwiedzin u Justynki i jej rodziny :)
Na pocieszenie zjechałam na dół Złotych Tarasów i w Super-Pharm kupiłam sobie Rimmelowy Apocalips w odcieniu, którego brakło w Katowicach - 600 Nude Eclipse.

Wielka szkoda bo trochę zraziłam się do tego salonu M.A.C i mam wrażenie, że więcej już mnie tam nie zobaczą. Bardzo nie lubię, gdy ktoś robi mi wielką łaskę i próbuje wcisnąć nieco na siłę coś, co nie do końca mnie przekonuje (albo nie przekonuje wcale).

Może któraś z Was ma podobne odczucia?
Pozdrawiam,

23 komentarze:

  1. Albo robi Ci wielka łaskę albo wciska na sile.. Te dwie rzeczy nie maja nic wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mają. Ale wspomniany pan zrobił i jedno i drugie. Najpierw robił łaskę, że cokolwiek pokazał (swoją drogą poradziłabym sobie sama ale niech mu jest), a potem próbował wcisnąć mi na siłę produkt, który ewidentnie mi nie odpowiadał.

      Usuń
  2. Tak to jest z niekompetentnymi sprzedawcami..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A osoby, które nadają się 100 razy bardziej nie dostaną pracy bo miejsce zajmują beznadziejni doradcy :/

      Usuń
  3. Ja jeszcze nigdy w macu nie byłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto się wybrać mają wiele fajnych produktów :)

      Usuń
    2. we Wroclawiu w Magnolia Park byly 2 przemile panie jak tam ostatnio bylam i nie bylo dla nich problemem to, ze chcialam sprobowac pomadke 'heroine', ktorej jeszcze nie mialy wystawionej jako tester i wrecz powiedzialy, ze oczywiscie ze moge sprobowac. Ostatecznie nie kupilam tej, bo fiolet mi nie pasuje, ale gdybym nie sprobowala to bym nie wiedziala :) Zato bardzo milo mi doradzaly przy wyborze ktory odcien pomaranczowej pomadki bardziej do mnie pasuje, takze polecam - panie sa przemile :)

      Usuń
  4. Masakra. Ci ludzie są tam od tego żeby pomagać, a nie zrażać :/ Kiedyś bym się szczypała i chodziła za nim potulnie jak Ty, ale teraz pewnie bym mu powiedziała co sądze o takim wykonywaniu obowiązków i wyszła.. Tyle ludzi nie ma pracy ale ile pracujących nawet jej nie szanuje. Już nie mówię o zwykłym podejściu jak do człowieka, a nie idioty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc lubię oglądać siebie w różnych kolorach bo zawsze mogę trafić na genialny odcień, o którym sama w życiu bym nie pomyślała, że do mnie pasuje :) Chyba do końca liczyłam, że pan znajdzie dla mnie coś, co wywoła wielkie WOW ale niestety, dlatego wyszłam nie oglądając niczego więcej.

      Usuń
    2. Rozumiem o co chodzi, mam podobny syndrom np. u fryzjera. Proszę o coś, a robi jakoś zupełnie inaczej, ale myślę: może na końcu będzie tak jak chciałam, jakaś inna technika, albo może ma jakąś ulepszoną wizję mojej proźby i będzie ekstra, siedzę cicho, nie wtrącam się, nie zwracam uwagi i.. na koniec wychodzi kaszana i jakaś karykatura tego co chciałam :/ Ale wtedy jest już za późno, bo widziałam co robi i mogłam się odzywać.

      Usuń
    3. Dokładnie! Szkoda tylko, że idąc do specjalisty oczekujemy, że zna się na czymś lepiej niż my. Ja oczekiwałam, że konsultant najzwyczajniej w świecie lepiej orientuje się w asortymencie firmy i zaoszczędzi mi czasu na poszukiwania - szkoda, że tak się nie stało. Ogólnie wśród konsultantów ufam tylko jednej Pani w Inglocie, która zawsze w ułamku sekundy znajdzie dla mnie to czego potrzebuję - chyba czyta mi w myślach :D Jej, ile ja już czasu zaoszczędziłam dzięki tej kobiecie! :D

      Usuń
    4. No właśnie. A tu okazuje się, że masa ludzi po prostu odwala robotę i aby do domu. Wystarczy iść do pierwszej lepszej drogerii, ma się wrażenie, że biorą ludzi z ulicy. Czasmi stoję i coś wybieram, słucham co te kobiety wygadują odnośnie produktów i aż mam ochotę się wtrącić. Po konsultantach takich marek to już spodziewałabym sie jakiegoś przeszkolenia i wiedzy, ale widać niekoniecznie.. Dobrze jednak, że jeszcze nie wszędzie odwalają taką lipę :)

      Usuń
    5. Właśnie. Co z tego, że ktoś skończy szkołę kosmetyczną albo kurs wizażu? Do tego potrzeba pasji, talentu i oddania a nie papierka! Samej zdarzyło mi kilka razy się być poproszoną o poradę w Sephorze ;) Zawsze doradzałam wtedy jakiejś koleżance i inne klientki podchodziły i pytały bo konsultantki nie były w stanie im pomóc. Swoją drogą w Sephorze zawsze dostaję atak głupawki, bo konsultantki zazwyczaj rozmawiają ze sobą zamiast z klientkami - za co im płacą ja się pytam? :/

      Usuń
  5. Kasiu zapraszam do Manchester na zakupy w takim razie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim przyjadę Was odwiedzić, zakupy to taki mały dodatek, a nie główny cel Kochana :*

      Usuń
    2. no Tomek sie co jakis czas pyta czy sie do nas nie wybierasz :) takze welcome anytime :)

      Usuń
    3. Jak tylko znajdę trochę wolnego i bilet, który nie pożre całych funduszy studentki to na pewno Was odwiedzę :) Dla mnie wizyta u Was to sama przyjemność (+ kremiki z ASDY, sprzedają je jeszcze? :D )

      Usuń
  6. O ciekawe, bo w Złotych pracuje Klaudia, czyli Makeup Brock z YT. Szkoda że na nią nie trafiłaś, na pewno by ci pomogła. Następnym razem uderzaj od razu do niej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam pecha :( Albo by mnie utwierdziła w przekonaniu, że nude nie dla mnie albo znalazłaby coś :) Swoją drogą sama się z siebie śmieję, bo ostatnio pomogłam kupić idealne nude koleżance, a sama dla siebie znaleźć nie umiem :P

      Usuń
  7. Szkoda, że wizyta miała taki przebieg.... ale niestety wszędzie pracują ludzie. Jednak nie powinno to wpływać na jakość obsługi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Nikt nie jest nieomylnym jasnowidzem ale wystarczy być po prostu grzecznym, a nie najpierw robić łaskę, że cokolwiek więcej niż dwie rzeczy się pokaże, a potem próbować wcisnąć na siłę bo się poświęciło klientce kilka minut. Zawsze mógł pójść w innym kierunku (widząc, że z nude za wiele wspólnie nie zdziałamy) i znaleźć dla mnie inny kolor, który rzuci mnie na kolana podobnie jak Russian Red :D Często wychodzę ze sklepu z niczym ale bardzo często zapisuję sobie na kartce co mi się spodobało. W końcu fakt, że dziś nie potrzebuję danego produktu nie znaczy, że nie kupię go za jakiś czas. Tym razem jednak kartka pozostała pusta, a szkoda :(

      Usuń
  8. Wiesz, że pisałam na ten temat kiedys? Zrobilam ogolne porownanie sklepow MAC w kilku miastach Europejskich. Chyba najlepiej czułam sie w UK, swietna obsługa. Najgorzej we Wrocławiu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać mamy podobne spostrzeżenia... W UK czuję się jak pełnoprawny klient bez względu na to czy jestem super wyjściowo zrobiona (wersja Nena na bogato), czy też nie. W PL mam wrażenie, że musiałabym spędzić dobre 2h przez lustrem żeby nikt nie patrzył na mnie z góry, a szkoda bo kilka sklepów straciło już przez to mnie jako klienta na dobre. Do Wrocławskiego M.A.C nie dotarłam ale widzę, że chyba najbliższy memu sercu (i miejscu zamieszkania) jest krakowski, tam nigdy nie zostałam źle potraktowana (może wszystko przede mną?). Muszę koniecznie poszukać u Ciebie tego postu! :)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)
Nie musisz umieszczać adresu swojego bloga - znajdę go w Twoim profilu.

Komentarze zawierające spam lub obraźliwe treści będą usuwane.