Ostatnio było pielęgnacyjnie, a dziś wracam do kolorówki. Pierwszy post na blogu dotyczył kremów BB. W maju pokazałam Wam swatche BeBików, które mam w swoich zbiorach. Na razie zrecenzowałam jedynie słynny różowy Skin79. Najwyższy czas zacząć nadrabiać te haniebne zaległości! Tym razem przybliżę Wam kolejny z popularnych kremów rodem z Azji - Misshę Perfect Cover. Czy faktycznie jest perfect? Dowiecie się już niedługo :)
BB znajduje się w ciekawej tubce airless. Opakowanie jest wygodne i higieniczne. Pompka dobrze dozuje produkt i pozwala regulować jego ilość, a także posiada nasadkę zabezpieczającą przed przypadkowym naciśnięciem. Tubka jest nieprzezroczysta, ale na podstawie zmniejszających się jej rozmiarów można oszacować zużycie produktu.
Zapach:
Bardzo subtelny i delikatnie kwiatowy -podoba mi się i trochę żałuję, że jest niewyczuwalny na skórze :(
Konsystencja:
Gęścioch z niego konkretny!
Ale ma to swoje plusy - jest piekielnie wydajny i nie spływa z twarzy. Masz ochotę otulić twarz "lekką" mgiełką BB? Nic trudnego, po prostu dobrze go rozetrzyj. Potrzebujesz większego krycia? Nie rozcieraj za bardzo albo dołóż kolejną warstwę.
Konsystencja jest bardzo treściwa, dzięki czemu idealnie sprawdza się zimą. Nie będą z niej zadowolone dziewczyny, które za wszelką cenę unikają silikonów w kosmetykach. Mi osobiście Misshowe krzywdy nie robią (pod jednym warunkiem - muszą być porządnie zmyte) i całkiem przyjemnie izolują skórę zimą od mrozu i wiatru, tym samym ją chroniąc. Staram się jednak nie używać BeBików na co dzień, niech sobie buzia pooddycha :)
Kolor:
Wybrałam numer 23, najciemniejszy. Niestety, jest trochę za jasny (a dla ręki o wiele za jasny :P ), ale nie aż tak jak Skin79. Warto pamiętać, że odcienie Perfect Cover mają w sobie ziemistą nutkę, która na szczęście na twarzy znika zamieniając się w piękny glow.
Skóra przed aplikacją BB
Nakładamy gęściocha! :)
Po roztarciu wygląda tak:
Krycie ma naprawdę niezłe. Krem pozostawia na skórze piękny glow, który nie ma nic wspólnego z tandetnym blaskiem - jest to przepiękne rozświetlenie, dzięki któremu buzia wygląda na wypoczętą. Sprawia też, że mimo dobrego krycia twarz nie przypomina maski, bo przecież nie o taki efekt nam chodzi :)
Wydajność:
Ogromna! Do pokrycia całej twarzy wystarczy niecała pompka. Dodatkowo makijaż jest piekielnie trwały.
Podsumowanie:
Missha to jeden z moich ulubionych BB. Jej jedynym minusem (z mojej perspektywy) jest wybielanie skóry, co zwiększa różnicę między naturalnym odcieniem mojej twarzy, a reszty ciała, które jest o kilka tonów ciemniejsze. Zawsze. Poza tym to naprawdę fajny produkt na zimę, o ile zaopatrzymy się np. w olejek myjący lub savon noir, które pomogą skórze pozbyć się silikonowej warstwy.
+ doskonałe opakowanie
+ przyjemny zapach
+ łatwa aplikacja
+ możliwość stopniowania krycia
+ przepiękny efekt glow
- rozjaśnia skórę
+ wydajność
+ trwałość
Mimo, że ostatnio zdradzam Misshę z mniej ziemistym Etude House i tak będę do niej wracać.
Piateczka! :)
Pozdrawiam :)
to był mój pierwszy BB krem, kupiony 2 lata temu! :) bardzo dobrze go wspominam :) własnie krycie i trwałosc sprawiły, że sięgnęłam po kolejne kremy BB. Teraz mam ich kilka (nascie) i jak mnie najdzie ochota to kupuję następne (potem mam wyrzuty sumienia, że tyle kremów a ja ich nie zużywam :/)
OdpowiedzUsuńMój pierwszy BB cream:)) Z początku nie trafiłam z kolorem, potem jak miałam dopasowany, to był zbyt różowy i summa summarum wróciłam do tradycyjnych podkładów. Niemniej sentyment pozostał:)
OdpowiedzUsuńA próbowałaś Etude? Właściwości ma podobne, a nie ma w sobie ani grama różu i ziemistości :)
UsuńLubię Misshę PC :) Używałam 21 i był idealny do mojego odcienia skóry :) Na pewno jeszcze kiedyś do niej powrócę :)
OdpowiedzUsuńKilka razy zawiodłam się na kremach BB.. Mimo to, chętnie wypróbowałabym ten produkt. Dobrze, że jest gęsty, dla mnie to plusik. :P
OdpowiedzUsuńWow! Krycie rewelacyjne ;) Na twarzy nie wygląda na zbyt jasnego, ale na ręce widać że bieli ;)
OdpowiedzUsuńRęka ciemniejsza od ładnych 5 tonów od twarzy ;) One zawierają substancje wybielające - wybielają kolor skóry, a nie tylko jej wygląd po nałożeniu BB (niestety :( ).
UsuńMuszę w końcu wypróbować oryginalnych kremów BB, planuję zacząć od Misshy :-)
OdpowiedzUsuńfajnie, że się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńja bardzo lubię ten z soraya, choć aż tak idealny nie jest ;)
OdpowiedzUsuńmiałam ją kiedyś, ale kupiłam za jasny odcień i szybko się pozbyłam.. kolejnego już nie kupowałam, bo jakoś chęć mi przeszła ;)
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę wypróbować wreszcie te azjatyckie BB :)
OdpowiedzUsuńDla mnie był za ciemny ;-)
OdpowiedzUsuńlubię go :-) mam też odcień 23, ale używam go tylko latem, bo teraz jest o wiele za ciemny :-)
OdpowiedzUsuńLatem bym go w życiu nie użyła - teraz jest za jasny, a co dopiero latem :) Próbowałaś jaśniejszych odcieni?
OdpowiedzUsuńmiałam i bardzo lubiłam :)
OdpowiedzUsuń