Prasowane pigmenty L'Oreal Color Infaillible kusiły mnie od dłuższego czasu. Ciągle powstrzymywałam się myśląc, że kilkadziesiąt prasowanych Inglotów, kilkanaście Kobo i kilka Color Tattoo w pełni mi wystarczy. Złamałam się podczas ostatniej promocji w Rossmannie - po dłuższym zastanowieniu wybrałam Hourglass Beige...i następnego dnia wróciłam po Endless Chocolat i Permanent Kaki, a po kilku dniach również po Forever Pink i Purple Obsession. Jesteście ciekawe, czym mnie tak zachwyciły?
Opakowanie:
Cienie zamknięte są w bardzo ładnych, kwadratowych pojemniczkach.
Dół jest całkowicie przezroczysty, a na wieczku znajduje się naklejka w kolorze produktu wraz z nazwą odcienia - bez trudu znajdziemy kolor, którego szukamy.
Wieczko zamyka się szczelnie. Po odkręceniu naszym oczom ukazuje się plastikowa zatyczka zapobiegająca rozsypaniu się cienia (można nią lekko sprasować luźny pigment powstały podczas aplikacji na pędzel). Bardzo podoba mi się to rozwiązanie.
Zapach:
Lekko chemiczny (a' propos - podczas Beauty Lunch dostałam cienie Paese pachnące różami ;) ).
Konsystencja:
Produkt posiada wszystkie zalety sypkich pigmentów, jest jednak pozbawiony ich wad. Konsystencja jest czymś pomiędzy typowymi cieniami prasowanymi i kremowymi. Nabierając produkt na pędzel należy go lekko wbić, w wyniku czego powstaje nam trochę luźnego pigmentu, który można lekko sprasować z resztą za pomocą zatyczki - genialne. Bez problemu można nabrać akurat tyle produktu ile chcemy, więc nie grozi nam osypywanie się nadmiaru pigmentu. Cienie świetnie się blendują ze sobą, z moimi prasowańcami... a nawet z Color Tattoo!
Kolor:
W mojej szufladzie mieszka pięć odcieni: 002 Hourglass Beige, 004 Forever Pink, 005 Purple Obsession, 009 Permanent Kaki i 012 Endless Chocolat.
Już opakowaniu prezentują się Pięknie (od lewej: 012, 005, 009, 004 i 002)
Poza konsystencją ich pigmentacja dosłownie powaliła mnie na kolana.
Obawiałam się, że uzyskanie intensywnego efektu będzie trudne... a tu jedno lekkie pociągnięcie pędzlem i mamy na powiece piękny, intensywny kolor :)
Poranny duet - Forever Pink w duecie z Endless Chocolat. Niestety poranne światło nie bardzo sprzyjało zdjęciom, na żywo efekt był ciut bardziej intensywny. Wybrałam odcienie błyszczące, ich wykończenie jest jednak dalekie od tandetnego (połysk najlepiej obrazuje swatch na dłoni).
Trwałość:
Mam tłuste powieki, więc z zasady pod wszystko nie będące Color Tattoo nakładam bazę Urban Decay. Color Infaillible trzymają się na niej cały dzień, również na dolnej powiece, gdzie nie kładę bazy. Nie osypują się w ciągu dnia.
Wydajność:
Jeżeli nie ucierpią podczas jednej z moich podróży na pewno wystarczą mi na długo - do uzyskania intensywnego efektu wystarczy ich odrobina.
Podsumowanie:
Bardzo żałuję... że nie zdecydowałam się na ich zakup o wiele wcześniej. Cienie są fantastyczne i polecam je wszystkim, od kompletnym amatorek po mistrzynie sztuki wizażu :) Szkoda, że nie występują w szerszej gamie kolorystycznej.
+ estetyczne i wygodne opakowanie
+ pomysłowa zatyczka
+ idealnie trafiona konsystencja
+ łatwa aplikacja
+ fantastyczna pigmentacja
+ ładne kolory
+ piękny efekt na powiece
+ trwałość (na bazie)
+ wydajność
- uboga gama kolorystyczna
Kiedyś nie przepadałam za marką L'Oreal, a dziś przyznaję im kolejną zasłużoną 5 :)

Z jednej strony ostatnio wystawiłam sporo bardzo wysokich ocen... ale z drugiej, skoro od jakiegoś czasu trafiam na tak dobre produkty nie widzę powodu szukać w nich wad na siłę. Cieszę się, że moje przemyślane zakupy są tak udane i od dawna nie trafiłam na bubel :)
Miłego weekendu!