Dziękuję za wszystkie wiadomości co się ze mną dzieje - niestety to samo, co od wielu miesięcy (skąd wziąć zapasowe oczy???), więc zanotowałam kolejny blogowy przestój. Tym razem wracam z postem, o który prosiłyście - wielkim promocyjnym haulem. Tego typu wpis ostatni raz pojawił się na blogu wiele miesięcy temu. Od tamtego czasu przybyło mi sporo rzeczy, z których większą część widziałyście na Instagramie. Dzisiaj pokażę Wam co kupiłam podczas ostatnich promocji w Sephorze, Naturze, Rossmannie i Super-Pharm, a także kilka drobiazgów, które przywiozłam z UK :)
Kupiłam kilku ulubieńców - korektor L'Oreal Lumi Magique, który niedawno wykończyłam, krem CC i podkład Healthy Mix od Bourjois. Obydwa produkty bardzo lubię i tym razem skusiłam się na inne odcienie. W ręce wpadł również puder Healthy Mix, który kusił mnie od dawna, a śmierć pudru Essence przyspieszyła decyzję o zakupie. Mam kilka pudrów sypkich, ale na wyjazdy lubię mieć w kosmetyczce jakiegoś prasowańca. Pierwsze testy wypadły dobrze. Ostatnimi twarzowymi nabytkami są trzy nowe róże Max Factor Creme Puff Blush, które macałam już zimą w Manchester, a ostatecznie do zakupu skusiła mnie Obsession. Wybrałam 10 Nude Mauve, 15 Seductive Pink i 20 Lavish Mauve.
Moja ulubiona kategoria - mazidła do ust. Zakupy są bardzo skromne (jak na mnie) :D
Może skusiłabym się na coś więcej, jeśli nie byłoby pomacane (jak np. kredki Max Factor, które były zmacane WSZYSTKIE w 5 Rossmannach, w których byłam - tak, po drodze do domu mam ich chyba 8 ;) )
Starzy ulubieńcy Bourjois Rouge Edition Velvet tym razem w odcieniu 05 Ole Flamingo i 09 Happy Nude Year. Do tego dwie pomadki Max Factor, które kusiły mnie od jakiegoś czasu - 715 Ruby Tuesday (no jak mogłabym nie kupić czegoś czerwonego? :D ) i 755 Firefly. Z powodu deficytu kredek udałam się do Sephory, gdzie kupiłam trzy maleństwa Lip Liner to go: 12 Vintage Pink, 04 Deep Ruby i 02 Fresh Melon.
Pora na makijaż oczu. Czeka mnie niedługo kilka makijaży okazjonalnych, więc w Naturze uzupełniłam zapasy. Mam nadzieję, że jak naoczne problemy znikną znów będę mogła na dobre szaleć z ich makijażem :)
Z nowych oferty Kobo wybrałam kilka nowych kolorów. Górny rząd od lewej: 145, 140 i 147, środkowy: 143, 141, 148 i dolny: 144, 138 i 144. Niedawno kupiłam też cztery cienie M.A.C (od górnego lewego zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara): Naked Lunch, Satin Taupe, Club i Shroom. Jestem pewna, że niedługo w kolekcji pojawią się kolejne odcienie (np. Patina). Inglot w końcu wpadł na stworzenie wygodnego magnesu do wyciągania cieni, więc może Kobo przestaną się w końcu kruszyć :) Odwiedzając Asię w Super-Pharm kupiłam kredkę marki Debby (i szminkę, którą ma Asia i róż, którego sklerotyczka Nena zapomniała umieścić na zdjęciu :( ).Do tego czarny liner Maybelline, który ponoć jest genialny (w przeciwieństwie do fioletu, który mam) i dwa produkty do brwi - żel L'Oreal Brow Artist i zestaw Catrice.
Na sam koniec zostało kilka rzeczy z UK.
Dobrze widzicie - nie kupiłam prawie nic! Sama w to nie wierzę. Przygarnęłam dwa prezenty z gazet: serum Clinique i kredkę do oczu Eyeko. Do tego kolejny wyjazdowy gadżecik - golarka Gilette Venus Embrance Snap. Ostatnim angielskim łupem jest bananowy zestaw do włosów The Body Shop, który dorwałam na lotnisku Stansted za niecałe 6 funtów (uroki bezcłówki). Na sam koniec jajo brushegg, które przyfrunęło z ebay.
Uff dobrneliśmy do końca. Zapomniałam uprzedzić, że to post dla ludzi o mocnych nerwach :D
Jak się mają Wasze łupy?
Miłego weekendu! :*